poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Różowa parasolka

Pamiętam tamten dzień jakby to było wczoraj. Żar lejący się z rozpalonego nieba, na którym nie było ani jednej chmurki. Skąpo ubranych pasażerów wsiadających i wysiadających z pociągów. I tą różową parasolkę, niesioną dumnie ponad głowami innych ludzi. Nie mogłem zrozumieć czemu ktoś w pogodny dzień przyniósł ze sobą parasol i to jeszcze w tak opłakanym stanie. Obserwowałem go dość długo, aż wreszcie wśród tłumu ujrzałem jego właścicielkę. Była to młoda i zadbana kobieta, która z utęsknieniem wpatrywała się w drzwi pociągu. Pasażerowie powoli zaczęli upuszczać maszynę, a ona patrzyła na nich z taką wielką nadzieją w oczach, że nawet stąd mogłem ją dostrzec. Oni, jednak mijali ją zupełnie jakby była nieistotnym fragmentem ich świata, który staną im na drodze. Nikt do niej nie podszedł. Nikt nie podał jej dłoni na przywitanie. Gdy tylko drzwi zatrzasnęły się za ostatnią osobą jej głowa opadła w dół, a iskra nadziei w oczach zgasła. Powoli zamknęła parasol, po czym wolnym krokiem odeszła.
 Na kogo czekała? Czemu ten ktoś nie przyjechał? Czemu nosi ze sobą tą głupią parasolkę? – Te myśli krążyły po mojej głowie i nie dawały spokoju. Dzień za dniem zastanawiałem się, czy ten ktoś wreszcie odwiedził tę kobietę, aż tydzień później ujrzałem ją ponownie. Znów niosła różową parasolkę nad swoją głową, z tą samą nadzieją w oczach obserwowała wysiadających i z tym samym smutkiem odchodziła sama. Tydzień po tygodniu, zawsze o tej samej porze, bez względu na pogodę, przychodziła na ten sam pociąg i czekała na kogoś kto nigdy się nie pojawi. Jakże chciałem wtedy podbiec i zapytać czemu to robi, ale nigdy nie starczyło mi odwagi.
Nim się spostrzegłem i ja zacząłem czekać. Czekać na ten pociąg, co przyjeżdża raz w tygodniu i na nią. Na tajemniczą kobietę z parasolką. Mnie również nie przeszkadzała pogoda. Nieważne czy był upał, deszcz czy śnieg, stałem i czekałem by zobaczyć wysoko uniesioną parasolkę. Pewnego dnia rozpętała się okropna ulewa oraz wichura, każdy w taki dzień wolałby siedzieć w ciepłym pomieszczeniu, ja zaś musiałem wyjść. Byłem już całkowicie przemoknięty, więc ucieszył mnie jej widok, gdy punktualnie stawiła się na spotkanie z pociągiem. Gdy tylko ten odjechał niszcząc jej nadzieje, podmuch wiatru wyrwał jej parasol.
- Zaczekaj! – Krzyknęła próbując go złapać.
Wiatr nie usłuchał jej, tylko poniósł parasol wprost pod moje stopy. Ostrożnie podniosłem go, zupełnie tak jakbym trzymał w dłoniach wspaniały skarb.
- Dziękuję!
Spojrzałem na nią. Stała tuż obok, z gasnącą nadzieją w oczach. Wręczyłem jej ten nieszczęsny parasol z mizernym uśmiechem na ustach.
- Paskudny dzień – Mruknąłem – Może zechcę pani napić się gorącej kawy?
Może to nie był najlepszy tekst, ale nic innego nie przychodziło mi na myśl. Chciałem wreszcie poznać odpowiedź na dręczące mnie pytania, ale przecież nie mogłem zapytać o to tak wprost.
Siedząc już w kawiarni na dworcu, kobieta spojrzała na postawiony w kącie parasol. Uśmiechnęła się do niego, zupełnie jakby przypomniała sobie jakieś miłe wspomnienie.
- Wtedy też tak lało – Powiedziała cicho nie spuszczając z niego oczu – Ja i mój narzeczony kupiliśmy go w sklepie z zabawkami, gdyż na nic lepszego nie było nas stać. Czyż nie o to chciał mnie pan spytać?
Zrobiło mi się trochę głupio, jednak pozwoliłem jej dokończyć. Być może chciała wreszcie zwierzyć się komuś.
- Ten parasol – Dodała – Widział większość naszych wspólnych chwili. Zawsze gdy nosiłam go ze sobą w tłumie, on szybko mnie odnajdował dzięki temu różowemu kolorowi. Pewnego dnia powiedział, że musi wyjechać. Obiecał wrócić za tydzień o trzynastej– Jej ręce zadrżały – A zawsze dotrzymywał obietnic…
Na to wyznanie moje serce stanęło. Obserwowałem ją co najmniej od dwóch miesięcy, a ona czekała na niego jeszcze dłużej, tylko od kiedy? Jak wielka musiała być jej miłość by co tydzień przychodzić w to miejsce i czekać z wytęsknieniem na ukochanego?
- To już trzy lata – Odpowiedziała zupełnie jakby czytała w moich myślach.
Co za niezwykła determinacja i nadzieja musiała nią kierować. Każdy by już zapomniał, zrezygnował, ale nie ona. Tak właśnie zaczęła się nasza długa przyjaźń. Spotykaliśmy się często, zwłaszcza na peronie, gdzie stojąc razem, czekaliśmy na przyjazd jej narzeczonego. Może było to zabawne lub nienormalne, jednak tamte chwile, spędzone pod różowym parasolem, wspominam najlepiej ze wszystkich.
Wszystko, jednak skończyło się gdy dostałem telefon z centrali. Musiałem jak najszybciej pojechać do zepsutego pociągu. Zrozpaczony wizją, że dziś nie spotkam się z przyjaciółką wsiadłem w samochód i udałem się na miejsce zdarzenia. Uwijałem się najszybciej jak potrafiłem byle tylko zdążyć na czas, na szczęście usterka nie była zbyt poważna i szybko się z nią uporałem. Spojrzałem na zegarek, wciąż jeszcze miałem czas. Niewiele myśląc postanowiłem wrócić na stację pociągiem, gdyż ten jechał o wiele szybciej niż samochód. Całą drogę zerkałem na zegarek z wielką nadzieją, że uda mi się dotrzeć na miejsce o umówionej porze. Gdy tylko drzwi otworzyły się wyskoczyłem z pociągu wprost na nią i jej różową parasolkę.
Spojrzała na mnie, wzorkiem tak gorącym i pełnym nadziei, dokładnie w tej samej chwili gdy zegary na stacji wybiły trzynastą. Patrzyliśmy na siebie nie mogąc wypowiedzieć ani słowa. Wtedy uczynny wiatr wyrwał z jej rąk różową parasolkę i uniósł wysoko w górę. Nawet nie obejrzeliśmy się za nią.
- To byłeś ty – Szepnęła cicho , kładąc głowę na moim ramieniu – Ten na którego czekałam…
- Pewnie na kogoś czeka – Pomyślałem.

sobota, 9 kwietnia 2016

Coś o mnie ;)

Hej! Wiele osób prosiło mnie o założenie bloga, no to zakładam ;). Będę zamieszczać tutaj moje opowiadania, oraz fragmenty książek, które być może kiedyś uda mi się wydać. Część opowiadań będzie pochodzić z strony same-quizy i na potrzebny bloga zostaną one nieco przerobione. Między innymi pojawią się imiona głównych bohaterów + opisy ich wyglądów, oraz narracja zostanie zmieniona na 1 osobową. Od razu pragnę przeprosić za wszystkie błędy, niestety robię ich sporo, ale staram się je poprawiać. Jeśli jakieś zauważysz pisz śmiało! Walczę z błędami od dłuższego czasu, chodzę na zajęcia, ale niestety ciągle je popełniam :<. 

No to teraz coś o mnie. Co by tu napisać, no więc jestem dziewczyną :). Pewnie nikt się nie domyślił... A tak serio mam już 21 lat (tak wiem stara jestem) i obecnie studiuję we Wrocławiu na Uniwersytecie kierunek związany z pisaniem, gdyż pisanie książek jest moim największym marzeniem. Piszę od dziecka, a właściwie odkąd nauczyłam się pisać. Od zawsze miałam bujną wyobraźnie i uwielbiłam dla zabicia czasu stworzyć coś w swojej głowie. Zaczęło się od tego, że jako małe dziecko zobaczyłam Czarodziejkę z Księżyca, która bardzo mnie urzekła. Niestety rodzice zabronili mi ją oglądać, więc sama zaczęłam wymyślać przygody Usagi, później całkowity plagiat przerodził się w inspirację. Wymyśliłam własną opowieść o czarodziejkach, którą tym razem napisałam na komputerze. Ta wersja nie zachowała się, czego strasznie żałuję bo fajnie by było móc przeczytać tekst, który napisało się w wieku dziewięciu lat i się z niego pośmiać. Później przestałam pisać, nie wiem z czego to wynikało, ale jakoś nie miałam weny, ani pomysłów. Do pisania wróciłam po kilku latach, gdy kończyłam gimnazjum. Odpaliłam wtedy stary komputer i znalazłam moje pierwsze próby w tworzeniu tekstów. Śmiałam się z tego kilka godzin, a potem przypomniało mi się jaką radość sprawiało mi pisanie i tak jakoś znów zaczęłam pisać i piszę po dziś dzień. Brałam kilka razy udział w konkursach, jednak były to małe konkursy międzyszkolne lub regionalne. Także nie mam na koncie jakiś wielkich sukcesów w pisaniu, ale to mnie nie zraża bo kocham to co robię. Czemu nigdy nie próbowałam pisać na jakieś większe konkursy? Z kilku powodów:
1. Nie lubię, gdy ktoś narzuca mi temat opowiadania. Lubię pisać "prosto z serca" to co akurat mi się podoba. Dlatego wiele konkursów odrzucam, bo zwyczajnie nie jestem wstanie wymyślić nic ciekawego na zadany temat.
2. Błędy, błędy. Jak już wcześniej wspomniałam robię masę błędów ortograficznych oraz składniowych. Walczę z tym i nie zamierzam się poddać! Chodzę na specjalne zajęcia, wybrałam takie studia by jak najlepiej nauczyć się pisać i wreszcie zwyciężyć moją walkę z koszmarnymi błędami!
3. Ograniczenie w stronach. Wiele konkursów oczekuje krótkich tekstów, najczęściej 2-3 stron, a ja jakoś wolę pisać długie opowiadania... a raczej książki. Raz jak wzięłam się za pisanie 20 stronicowego opowiadania to zamiast tych 20 wyszło mi 155 stron i jest to dopiero połowa!

Pozdrawiam
Cadie!