poniedziałek, 9 maja 2016

Noc z Wiktorem

UWAGA! Tekst jest przeznaczony dla osób dorosłych. Jeśli nie masz skończonych 18 lat, nie czytaj dalej! Scena zawarta tutaj jest dodatkiem do 17 części „W objęciach Wampira”. Nie będę ukrywać, że jest to scena erotyczna. Dlatego jeśli dalej czytasz, a masz 18 lat to już szybko wyłączaj to! Scena co prawda nie posiada jakiś „obleśnych” opisów, ale mimo wszystko jeśli nie chcesz czytać, nikt nie zmusza. J


Wpatrywałam się w ciepłe płomienie, gdy Wiktor objął mnie swym silnym ramieniem. Powoli przechyliłam głowę i oparłam się na nim. Westchnęłam cicho, przy nim czułam się wspaniale. Po chwili poczułam delikatny pocałunek na głowie. Uśmiechnęłam się.
- Kocham cię – szepnął mi prosto do ucha, przez co zarumieniłam się.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się najpiękniej jak potrafiłam, on odwzajemnił mi się tym samym.
- A ja ciebie – odpowiedziałam zamykając oczy.
Masze usta spotkały się w namiętnym pocałunku.  Wyciągnęłam dłonie spod ciepłego futra i mocno objęłam nimi mojego księcia. Tak, teraz był tylko mój. Pieszcząc swoje usta nawzajem poczułam jego silną, męską dłoń na moim biodrze, docisną mnie mocniej do siebie, tak że nasze mokre od deszczu ciała zadrżały z przejęcia.
- Zimno ci skarbie? – zapytał odrywając się na chwilkę od moich ust.
Kiwnęłam głową wracając wargami do jego pięknych ust, wtedy jego dłoń wsunęła się pod moją bluzkę i delikatnie pogładziła moje biodro. Jego palce, mimo że stwardziałe od miecza, wcale nie były nie przyjemne w dotyku wręcz przeciwnie.  Przesuwał rękę powoli po moim brzuchu, nie przestając mnie całować. Może powinnam go odepchnąć? Kazać mu przestać? Nie, nie potrafiłam tego zrobić. Chciałam czegoś więcej.
Miałam już przed nim kilku chłopaków, ale jeszcze nigdy z nikim nie byłam tak naprawdę. Moje związki były kruche i przelotne, ale z nim… z nim było inaczej. To nie był już chłopiec, tylko dojrzały mężczyzna, który potrafił zawrócić mi w głowie jednym spojrzeniem. On był inny i ja dla niego stałam się inna. Pragnęłam go jako mężczyzny i pragnęłam by jego serce biło tylko dla mnie, by cały był tylko mój. I był, teraz w tym pokoju wiedziałam, że zamierza oddać mi siebie samego i ja zamierzałam zrobić to samo. Tej nocy stać się jednością.
Wiktor oderwał się od moich ust, ale nie odsunął, a jego dłoń dalej badała mój gładki brzuch. Spojrzał na mnie gorącym wzrokiem pełnym miłości i uczucia. Drugą ręką dotknąłmojego policzka i pogładził go.
- O czym marzysz? – szepnęłam, choć chyba znałam już odpowiedź.
- O tobie – odpowiedział uwodzicielskim głosem – W moich ramionach… Chcę się z tobą kochać… - jego dłoń powędrowała wyżej i się cofnęła – Ale nie chcę Cię skrzywdzić.
- Jestem tylko twoja – powiedziałam całując go namiętnie w usta.
Tak właśnie tego chciałam, znaleźć się głęboko w jego pięknym męskich ramionach, czuć je na sobie całym swoim ciałem i naprawdę poczuć się kochaną przez mężczyznę, wiedzieć jako to jest być z kim tak naprawdę.
Jego ręka przesunęła się w górę, a ja czekałam tylko na to co zrobi. Szła wyżej, wyżej, aż w końcu ujęła moją pierś. Lekko ją ścisnęła. Uśmiechnęłam się wplatając ręce w jego włosy i pozwoliłam mu by robił to na co ma ochotę. Z wielkim bólem zareagowałam gdy cofną swoje dłonie i puścił moje usta.  Zabrał je by móc powoli zsunąć futro.  Nim zdążyłam lekko ochłonąć nachylił się nade mną, by móc całować mnie po szyi. Odchyliłam głowę do tyłu całkowicie ulegając jego słodkim pocałunkom oraz zębom, które delikatnie dręczyły moją skórę. Po chwili delikatnie wbił się w moje żyły i zaczął pić moją krew. Zamknęłam oczy czując jak cudowne uczucie ogarnia mnie od środka.
- Wiktorze – szepnęłam cicho  rozkoszując się tym doznaniem.
Byłam tak bardzo przejęta, że nawet nie zauważyłam jak Wiktor pozbawił mnie bluzki. Ocknęłam się dopiero wtedy gdy jego gorące pocałunki z szyi przesunęły się znacznie niżej. Otworzyłam szeroko oczy i zaskoczeniem wyczekiwałam na to co zrobi. Przechyliłam się jeszcze bardziej do tyłu i oparłam się rękoma o skórę niedźwiedzia. Tymczasem jego cudowne usta znalazły się już na moim dekolcie. Całując go sięgną do zapięcia od stanika.
Jeszcze mogłam go powstrzymać, kazać mu przerwać, ale nie tego chciałam, nawet jeśli  trochę się bałam i wstydziłam.
- Proszę, tylko bądź delikatny – szepnęłam cała zarumieniona.
Wiktor spojrzał na mnie zaskoczony, ale po chwili uśmiechną się czule.
- Skarbie, nie mógłbym cię skrzywdzić. Obiecuję, że będę tylko czuły – powiedział odpinając z lekkimi trudami zapięcie.
Patrzył mi prosto w oczy gdy zsuwał go na dół, a ja coraz bardziej się wstydziłam. Chciałam zasłonić rękoma moje ciało, ale nie umiałam się do tego zmusić. Wiktor nachylił się nade mną i namiętnie pocałował zmuszając mnie bym położyła się wśród skóry niedźwiedzia. Zadrżałam czując na nagich plecach jej dotyk, był przyjemny, ale i niezwykły.  I wtedy, gdy najmniej się tego spodziewałam, Wiktor puścił mnie i spojrzał na moje piersi. Zawstydziłam się i spróbowałam je zakryć.
- Nie masz się czego wstydzić, ale jak chcesz bym przestał wystarczy tylko słowo – odpowiedział znów patrząc w moje oczy.
- Nie, nie chcę – powiedziałam powoli kładąc ręce na ziemi. Zamknęłam oczy.
Jego ciepła dłoń zacisnęła się wpierw na jednej, potem na drugiej. Rzeczywiście był delikatny i obchodził się z nimi jakby silniejszy dotyk mógł zrobić mi krzywdę. Zatraciłam się w tym uczuciu, dzięki czemu zapomniałam o wszelki wstydzie. Liczył się tylko on i jego zwinne palce, które badały moje odsłonięte piersi.
I ja chciałam poczuć jego ciało, gdy on pieścił mnie, ja wsunęłam palce pod jego mokrą koszulę. Zadrżałam z przejęcia czując pod palcami mocne i twarde mięśnie. Były takie… cudowne. Badałam je delikatnie chcąc jak najlepiej poznać ich anatomie.  Wiktor uniósł się lekko i zrzucił z siebie koszulę. Zaparło mi tchu na widok tak pięknie wyrzeźbionej sylwetki.  Gdy znów się nachylił szybko wróciłam do badania tych mięśni, a przede wszystkim jego klatki piersiowej…
Nie wiem czemu, ale wtedy powiedziałam coś głupiego:
- Chciałabym mieć takie mięsnie…
Mój książę roześmiał się.
- A ja bym nie chciał, wolę gdy jesteś krucha i delikatna, moja kruszynko.
Zrobiło mi się trochę głupio, nie wiedziałam skąd przyszła mi do głowy ta myśl, ale faktycznie jego ciało na pewno było warte zazdrości.
Zaczął zasypywać  moje piersi masą pocałunków, robił to niezwykle pieszczotliwe, przez co sprawiał że całe moje ciało płonęło i chciało więcej i więcej. Wplotłam palce głęboko w jego włosy i przysunęłam go bliżej siebie. Jego klatka piersiowo zetknęła się z moim brzuchem. To było niesamowite uczucie – móc poczuć na delikatnej skórze tak umięśnione ciało.  A to był dopiero początek.
- Mój rozpuszczony książę – powiedziałam cicho.
- Tak – usłyszałam jego głos – Jestem twoim rozpuszczonym księciem, a ty moją księżniczką, którą zamierzam rozpieścić.
Jego dłonie zsunęły się niżej, na moje biodra. Powoli zsunął z nich moje spodnie. Uniósł się lekko i szybkim ruchem pozbawił mnie ich.  Zaczęłam szybciej oddychać czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Uklęknął przy moich stopach i obdarował je gorącymi pocałunkami, które stopniowo wędrowały coraz wyżej.  Przesunęłam się lekko na skórze niedźwiedzia, czując jak wszystko rozpala mnie od wewnątrz. Zapomniałam już o chłodzie i mokrych włosach, teraz było tylko ciepło, które promieniowało z mego ukochanego. Nim się spostrzegłam Wiktor ułożył dłonie koło mojej głowy.  Nachylał się nade mną patrząc na mnie tym zabójczym wzrokiem. Bogowie, jak ja go kocham! Stopniowo zaczął się obniżać, nawet na sekundę nie spuszczając ze mnie wzroku. Wyciągnęłam ramiona na przywitanie mojego kochanka.
Chwile później leżałam już głęboko w jego męskich ramionach całkiem naga i tylko jego. Na początku trochę bolało, ale tylko przez chwilę, a później była już tylko czysta rozkosz i przyjemność. Obejmowałam jego plecy ramionami i wbrew sobie wbijałam paznokcie w jego skórę, ale jemu to nie przeszkadzało.  Przesunął rękę i zdjął jedną z moich by móc ją złapać. Wplótł swoje palce w moje, po czym pocałował mnie namiętnie.
Wtedy to poczułam. Poczułam jak stajemy się jednym ciałem i jedną duszą. Czułam, że było to coś  więcej niż zwykła cielesna miłość, zupełnie jakby nasze dusze również na chwilę stawały się jednością. Jakby zostały stworzone tylko dla siebie.
Kiedyś nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, nie wierzyłam w miłość tylko do jednej osoby, ale teraz czując go całą sobą wiedziałam jak bardzo się pomyliłam. Pokochałam go już dawno, wtedy gdy spadłam mu prosto z nieba, tylko jego mogłam tak mocno pokochać. Teraz już rozumiałam, że to na niego czekałam całe swoje życie.
Zaczął powoli się poruszać, a ja wyszłam mu naprzeciw. Nawet na chwilę nie wypuścił mnie ze swych ramion, zupełnie jakby się obawiał, że ktoś mu mnie odbierze, zupełnie jakbym miała zaraz się rozpłynąć i stać się tylko snem. Chociaż ja też nie chciałam by mnie puszczał, te ramiona… cudowne ramiona były dla mnie najbezpieczniejszym miejscem na świecie. Mogłabym być zamknięta w zamku otoczonym lawą i ze strażnikiem jakim byłby smok, ale i tak nie czułabym się tam tak bezpiecznie jak leżąc teraz pod nim w jego ramionach.
- Nigdzie nie zamierzam uciec – powiedziałam wtulając się w niego jeszcze mocniej.
Wiktor pocałował mnie namiętnie. Nie wiem ile czasu to trwało, ale byłam tak szczęśliwa i przejęta, że nie zamierzałam zwracać na to uwagi. Gdy skończyliśmy położył się tuż obok mnie i razem cali spoceni próbowaliśmy złapać oddech. To było niesamowite doznanie.
- Kochanie, w porządku? – zapytał się czule, gdy zdołał się wreszcie uspokoić
Odwróciliśmy głowy, by móc spojrzeć na siebie. Ciągle trzymaliśmy razem splecione dłonie i nie chcieliśmy się puścić.
- Tak, nigdy nie było lepiej – odpowiedziałam.
Wtedy wstał, wyciągnęłam do niego ramiona każąc mu wrócić w moje objęcia, ale on tego nie zrobił. Pochylił się tylko i wziął mnie na ręce.  Zaniósł do wielkiego łoża, gdzie mnie ostrożnie położył. Położył się tuż obok mnie i pocałować mnie namiętnie. Gdy tylko ułożył się wygodnie, osunęłam swoją głowę na jego nagą klatkę piersiową, a jedną ręką objęłam go w pasie. Wiktor przykrył nas ciepłym kocem, po czym mocno przytulił mnie do siebie i zaczął głaskać moje piękne włosy.
- Kocham Cię – szepnęłam.
Wiktor pocałował mnie w czoło i zaczął błądzić palcami po moim nagim ciele. Nie czuła m potrzeby powstrzymywania go , zwłaszcza że było to bardzo przyjemne uczucie. Chciałam żeby było tak zawsze, nie potrafiłam sobie wyobrazić jakby to było gdybym go nigdy nie spotkała.
Przewróciłam się na plecy, tak że moje piersi otarły się o jego mięśnie. Z uśmiechem na ustach zaczęłam gładzić jego wspaniałą twarz. Wiktor odwdzięczył mi się tym samym, aż nagle złapał mnie w tali i mocno do siebie przyciągnął. Upadłam na niego, a on przywitał mnie namiętnym pocałunkiem.  Nim zdążyłam zorientować się co się dzieję, Wiktor przetoczył  się na mnie. Tak, że teraz ja leżałam pod nim, a on patrzył się głęboko w moje oczy. Na miękkim łożu nie odczuwałam aż tak bardzo ciężaru jego ciała. Całując go objęłam nogami jego biodra i na chwilę pozwoliłam sobie zapomnieć o całym świecie. Liczył się tylko on i ja i to jak nasze ciała i dusze stają się jednością.
- Wiktorze! – krzyknęłam w chwili ekstazy wbijając mu paznokcie w plecy.
Mój księże nie zwolnił tylko przyśpieszył, jednocześnie zasypując moją szyję oraz dekolt gorącymi pocałunkami, przez co jeszcze mocniej potęgował niezwykłe doznanie. Nie wiem jak długo to trwało, ale było to wspaniałe przeżycie, dlatego była lekko zawiedziona gdy znów położył się obok mnie cały zdyszany, zresztą tak samo jak ja. Przytulił mnie znów mocno do siebie, a ja znów wtuliłam się w niego. Leżeliśmy tak przez chwilę cicho ze sobą rozmawiając o mało istotnych rzeczach.
- Pamiętasz co powiedziałem Ci dawno temu o tym, że powinnaś mi służyć aż 200 lat? – zapytał się gładząc moje nagie ramie.
- Zostało mi jeszcze 199 lat i 5 miesięcy – odpowiedziała całując jego piękną klatkę piersiową.
- Nigdy nie traktowałam Cię jak moją służącą, kocham cię i chcę byś była wolna i szczęśliwa, więc jeśli chcesz możesz odejść ode mnie kiedy zechcesz, chcę żebyś to wiedziała, ale nie ukrywam gdybym cię stracił moje serce pękłoby na milion kawałków.
- Naprawdę myślisz, że mogłabym cię zostawić? Po tym co dziś się wydarzyło? Oddałam ci całą siebie, czy to nie wystarczający dowód mojej miłości? – zapytałam lekko unosząc głowę.
- Wystarczający, ale po prostu chciałem żebyś o tym wiedziała – Powiedział całując mnie namiętnie.
Znów się w niego wtuliłam i cicho ziewnęłam pod nosem. Miałam nadzieję, że tego nie zauważy, ale jednak nie uszło to jego uwadze. Przytulił mnie mocniej do siebie i pogładził moje włosy.
- Jesteś zmęczona? Powinnaś się przespać – Powiedział.
- Nie mogę spać, zaraz powinnam wracać do swojego pokoju – odpowiedziałam czując jak coraz mocniej kleją mi się oczy.
- Śpij słodko, skarbie – powiedział całując mnie w czubek głowy.
Gdy się obudziłam, leżałam głęboko w jego ramionach, spojrzałam w okno i zobaczyłam, że słońce jest już wysoko. Wtedy przypomniałam sobie, że powinnam wracać, ponieważ niedługo miał zacząć się obchód i będę mieć kłopoty jak szefostwo nie znajdzie mnie na posłaniu. Ostrożnie zaczęłam próbować się wyrwać z uścisku Wiktora, ale nie było to zbyt bo trzymał mnie dość mocno. Już prawie mi się udało, ale niestety obudziłam go.
- Co się dzieję? – mruknął zaspanym głosem.
- Nic, śpij dalej – powiedziałam wstając z łoża. Od razu poczułam nie przyjemny chłód na całym ciele.
Wiktor oparł głowę na ręce, po czym uniósł pościel, by zachęcić mnie do powrotu.
- Nie wiesz, że to nie ładnie uciekać od swego księcia? – zapytał z dość dwuznacznym uśmiechem –Chodź do mnie.
- Przykro mi, ale muszę wracać już do siebie. Zaraz zacznie się obchód – powiedziałam rozglądając się za ubraniami.
- Jedyne miejsce gdzie musisz wrócić to w moje ramiona, choć nie ukrywam że w tym świetle wyglądasz kusząco – powiedział i dopiero wtedy zorientowałam się, że promienie słońca idealnie oświetlają moje ciało.
Odwróciłam się do niego plecami i podeszłam do okna. Zadrżałam gdy przez lekko uchylone okno poczułam zimne powietrze na nagiej skórze. Wtedy poczułam rękę Wiktora na swojej tali. Stanowczym ruchem przyciągnął mnie do siebie, po czym objął mnie ramionami zanurzając twarz w mych włosach.
- Naprawdę muszę już iść – szepnęłam czując jak jego ręce przesuwają się znacząco po moim brzuchu.
- Jesteś zimna, wracajmy do ciepłego łoża, gdzie odpowiednio się tobą zajmę – powiedział dość mocno, ale i czule zaciskając dłonie na moich nagich piersiach.
- Wikto… - moje słowa przerwał mój jęk.

Nagle wziął mnie na ręce i ponownie ułożył wśród miękkiej pościeli. Chciałam znów zaprotestować, ale wtedy jego język delikatnie mnie uciszył…

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Różowa parasolka

Pamiętam tamten dzień jakby to było wczoraj. Żar lejący się z rozpalonego nieba, na którym nie było ani jednej chmurki. Skąpo ubranych pasażerów wsiadających i wysiadających z pociągów. I tą różową parasolkę, niesioną dumnie ponad głowami innych ludzi. Nie mogłem zrozumieć czemu ktoś w pogodny dzień przyniósł ze sobą parasol i to jeszcze w tak opłakanym stanie. Obserwowałem go dość długo, aż wreszcie wśród tłumu ujrzałem jego właścicielkę. Była to młoda i zadbana kobieta, która z utęsknieniem wpatrywała się w drzwi pociągu. Pasażerowie powoli zaczęli upuszczać maszynę, a ona patrzyła na nich z taką wielką nadzieją w oczach, że nawet stąd mogłem ją dostrzec. Oni, jednak mijali ją zupełnie jakby była nieistotnym fragmentem ich świata, który staną im na drodze. Nikt do niej nie podszedł. Nikt nie podał jej dłoni na przywitanie. Gdy tylko drzwi zatrzasnęły się za ostatnią osobą jej głowa opadła w dół, a iskra nadziei w oczach zgasła. Powoli zamknęła parasol, po czym wolnym krokiem odeszła.
 Na kogo czekała? Czemu ten ktoś nie przyjechał? Czemu nosi ze sobą tą głupią parasolkę? – Te myśli krążyły po mojej głowie i nie dawały spokoju. Dzień za dniem zastanawiałem się, czy ten ktoś wreszcie odwiedził tę kobietę, aż tydzień później ujrzałem ją ponownie. Znów niosła różową parasolkę nad swoją głową, z tą samą nadzieją w oczach obserwowała wysiadających i z tym samym smutkiem odchodziła sama. Tydzień po tygodniu, zawsze o tej samej porze, bez względu na pogodę, przychodziła na ten sam pociąg i czekała na kogoś kto nigdy się nie pojawi. Jakże chciałem wtedy podbiec i zapytać czemu to robi, ale nigdy nie starczyło mi odwagi.
Nim się spostrzegłem i ja zacząłem czekać. Czekać na ten pociąg, co przyjeżdża raz w tygodniu i na nią. Na tajemniczą kobietę z parasolką. Mnie również nie przeszkadzała pogoda. Nieważne czy był upał, deszcz czy śnieg, stałem i czekałem by zobaczyć wysoko uniesioną parasolkę. Pewnego dnia rozpętała się okropna ulewa oraz wichura, każdy w taki dzień wolałby siedzieć w ciepłym pomieszczeniu, ja zaś musiałem wyjść. Byłem już całkowicie przemoknięty, więc ucieszył mnie jej widok, gdy punktualnie stawiła się na spotkanie z pociągiem. Gdy tylko ten odjechał niszcząc jej nadzieje, podmuch wiatru wyrwał jej parasol.
- Zaczekaj! – Krzyknęła próbując go złapać.
Wiatr nie usłuchał jej, tylko poniósł parasol wprost pod moje stopy. Ostrożnie podniosłem go, zupełnie tak jakbym trzymał w dłoniach wspaniały skarb.
- Dziękuję!
Spojrzałem na nią. Stała tuż obok, z gasnącą nadzieją w oczach. Wręczyłem jej ten nieszczęsny parasol z mizernym uśmiechem na ustach.
- Paskudny dzień – Mruknąłem – Może zechcę pani napić się gorącej kawy?
Może to nie był najlepszy tekst, ale nic innego nie przychodziło mi na myśl. Chciałem wreszcie poznać odpowiedź na dręczące mnie pytania, ale przecież nie mogłem zapytać o to tak wprost.
Siedząc już w kawiarni na dworcu, kobieta spojrzała na postawiony w kącie parasol. Uśmiechnęła się do niego, zupełnie jakby przypomniała sobie jakieś miłe wspomnienie.
- Wtedy też tak lało – Powiedziała cicho nie spuszczając z niego oczu – Ja i mój narzeczony kupiliśmy go w sklepie z zabawkami, gdyż na nic lepszego nie było nas stać. Czyż nie o to chciał mnie pan spytać?
Zrobiło mi się trochę głupio, jednak pozwoliłem jej dokończyć. Być może chciała wreszcie zwierzyć się komuś.
- Ten parasol – Dodała – Widział większość naszych wspólnych chwili. Zawsze gdy nosiłam go ze sobą w tłumie, on szybko mnie odnajdował dzięki temu różowemu kolorowi. Pewnego dnia powiedział, że musi wyjechać. Obiecał wrócić za tydzień o trzynastej– Jej ręce zadrżały – A zawsze dotrzymywał obietnic…
Na to wyznanie moje serce stanęło. Obserwowałem ją co najmniej od dwóch miesięcy, a ona czekała na niego jeszcze dłużej, tylko od kiedy? Jak wielka musiała być jej miłość by co tydzień przychodzić w to miejsce i czekać z wytęsknieniem na ukochanego?
- To już trzy lata – Odpowiedziała zupełnie jakby czytała w moich myślach.
Co za niezwykła determinacja i nadzieja musiała nią kierować. Każdy by już zapomniał, zrezygnował, ale nie ona. Tak właśnie zaczęła się nasza długa przyjaźń. Spotykaliśmy się często, zwłaszcza na peronie, gdzie stojąc razem, czekaliśmy na przyjazd jej narzeczonego. Może było to zabawne lub nienormalne, jednak tamte chwile, spędzone pod różowym parasolem, wspominam najlepiej ze wszystkich.
Wszystko, jednak skończyło się gdy dostałem telefon z centrali. Musiałem jak najszybciej pojechać do zepsutego pociągu. Zrozpaczony wizją, że dziś nie spotkam się z przyjaciółką wsiadłem w samochód i udałem się na miejsce zdarzenia. Uwijałem się najszybciej jak potrafiłem byle tylko zdążyć na czas, na szczęście usterka nie była zbyt poważna i szybko się z nią uporałem. Spojrzałem na zegarek, wciąż jeszcze miałem czas. Niewiele myśląc postanowiłem wrócić na stację pociągiem, gdyż ten jechał o wiele szybciej niż samochód. Całą drogę zerkałem na zegarek z wielką nadzieją, że uda mi się dotrzeć na miejsce o umówionej porze. Gdy tylko drzwi otworzyły się wyskoczyłem z pociągu wprost na nią i jej różową parasolkę.
Spojrzała na mnie, wzorkiem tak gorącym i pełnym nadziei, dokładnie w tej samej chwili gdy zegary na stacji wybiły trzynastą. Patrzyliśmy na siebie nie mogąc wypowiedzieć ani słowa. Wtedy uczynny wiatr wyrwał z jej rąk różową parasolkę i uniósł wysoko w górę. Nawet nie obejrzeliśmy się za nią.
- To byłeś ty – Szepnęła cicho , kładąc głowę na moim ramieniu – Ten na którego czekałam…
- Pewnie na kogoś czeka – Pomyślałem.

sobota, 9 kwietnia 2016

Coś o mnie ;)

Hej! Wiele osób prosiło mnie o założenie bloga, no to zakładam ;). Będę zamieszczać tutaj moje opowiadania, oraz fragmenty książek, które być może kiedyś uda mi się wydać. Część opowiadań będzie pochodzić z strony same-quizy i na potrzebny bloga zostaną one nieco przerobione. Między innymi pojawią się imiona głównych bohaterów + opisy ich wyglądów, oraz narracja zostanie zmieniona na 1 osobową. Od razu pragnę przeprosić za wszystkie błędy, niestety robię ich sporo, ale staram się je poprawiać. Jeśli jakieś zauważysz pisz śmiało! Walczę z błędami od dłuższego czasu, chodzę na zajęcia, ale niestety ciągle je popełniam :<. 

No to teraz coś o mnie. Co by tu napisać, no więc jestem dziewczyną :). Pewnie nikt się nie domyślił... A tak serio mam już 21 lat (tak wiem stara jestem) i obecnie studiuję we Wrocławiu na Uniwersytecie kierunek związany z pisaniem, gdyż pisanie książek jest moim największym marzeniem. Piszę od dziecka, a właściwie odkąd nauczyłam się pisać. Od zawsze miałam bujną wyobraźnie i uwielbiłam dla zabicia czasu stworzyć coś w swojej głowie. Zaczęło się od tego, że jako małe dziecko zobaczyłam Czarodziejkę z Księżyca, która bardzo mnie urzekła. Niestety rodzice zabronili mi ją oglądać, więc sama zaczęłam wymyślać przygody Usagi, później całkowity plagiat przerodził się w inspirację. Wymyśliłam własną opowieść o czarodziejkach, którą tym razem napisałam na komputerze. Ta wersja nie zachowała się, czego strasznie żałuję bo fajnie by było móc przeczytać tekst, który napisało się w wieku dziewięciu lat i się z niego pośmiać. Później przestałam pisać, nie wiem z czego to wynikało, ale jakoś nie miałam weny, ani pomysłów. Do pisania wróciłam po kilku latach, gdy kończyłam gimnazjum. Odpaliłam wtedy stary komputer i znalazłam moje pierwsze próby w tworzeniu tekstów. Śmiałam się z tego kilka godzin, a potem przypomniało mi się jaką radość sprawiało mi pisanie i tak jakoś znów zaczęłam pisać i piszę po dziś dzień. Brałam kilka razy udział w konkursach, jednak były to małe konkursy międzyszkolne lub regionalne. Także nie mam na koncie jakiś wielkich sukcesów w pisaniu, ale to mnie nie zraża bo kocham to co robię. Czemu nigdy nie próbowałam pisać na jakieś większe konkursy? Z kilku powodów:
1. Nie lubię, gdy ktoś narzuca mi temat opowiadania. Lubię pisać "prosto z serca" to co akurat mi się podoba. Dlatego wiele konkursów odrzucam, bo zwyczajnie nie jestem wstanie wymyślić nic ciekawego na zadany temat.
2. Błędy, błędy. Jak już wcześniej wspomniałam robię masę błędów ortograficznych oraz składniowych. Walczę z tym i nie zamierzam się poddać! Chodzę na specjalne zajęcia, wybrałam takie studia by jak najlepiej nauczyć się pisać i wreszcie zwyciężyć moją walkę z koszmarnymi błędami!
3. Ograniczenie w stronach. Wiele konkursów oczekuje krótkich tekstów, najczęściej 2-3 stron, a ja jakoś wolę pisać długie opowiadania... a raczej książki. Raz jak wzięłam się za pisanie 20 stronicowego opowiadania to zamiast tych 20 wyszło mi 155 stron i jest to dopiero połowa!

Pozdrawiam
Cadie!