środa, 10 lipca 2019

Gorące zdobywanie władzy


To nie była prawdziwa walka, było to raczej zwykłe... granie na nerwach, a raczej na zmysłach, by rozgrzać je do granic możliwości, by to uczucie było jeszcze bardziej namiętne, ale do cholery, Raven działał na mnie niesamowicie, zwłaszcza, gdy zgrywała niedostępną.

Jej ciało zadrżało, gdy wyczuła mój ostry i przyjemny oddech tuż koło ucha, ja również chciałem się z nią lekko podrażnić i rozkoszować się każdą chwilą. Zabiła mego brata, więc musiała zostać ukarana.

-  Jesteś moja, Raven.  - szepnąłem wprost do jej ucha.

Zamierzałem ją posiąść tutaj, teraz, bez pośpiechu, ale namiętne i stanowczo. Chciałem słuchać jej uroczego głosu i przyśpieszonego oddechu, czuć jej paznokcie, które wbijają się w me obnażone plecy, przy każdym mocniejszym ruchu mych bioder. A przede wszystkim  chciałem słyszeć, jak tej nocy głośno i wyraźnie krzyczy moje imię, tak by cały świat wiedział, że jest moja, tylko moja.

Złapałem ją stanowczo za włosy i pociągnąłem za nie, westchnęła, gdy zbliżyłem usta do jej długiej szyi. Przez chwilę drażniłem jej skórę gorącym oddechem, by dopiero później musnąć ją wargami, wpierw delikatnie ale coraz bardziej stanowczo, aż zacząłem ją przygryzać. Jej nogi zatrzęsły się pod nią, a mi sprawiło to radość, to jak działa na nią mój dotyk, jak się mu oddaje czekając aż wypieszczę dokładnie każdy centymetr jej ciała, ale ja chciałam to robić powoli, żeby szalała z rozkoszy.

Przesunąłem opuszkami palców wzdłuż jej odsłoniętej szyi, aż zatoczyłem koło w okół zagłębienia między szyją,a klatką piersiową. Stamtąd droga była już łatwa, zsunąłem dłoń jeszcze niżej.

Wygięła plecy w łuk, gdy dość stanowczo złapałem przez materiał jej pierś, chyba nie spodziewała się , że zrobię to tak agresywnie. Spojrzała na mnie i już wiedziałem, że zaraz zacznie się włączać do akcji, gdyż nigdy nie umiała tylko się poddawać, chciała mnie zdominować! Mnie! Ale nie, dziś zdobyła władze Xarga, więc muszę ją jej odebrać, pokazać, że to ja noszę w tym związku spodnie, więc dziś pokaże jej co znaczy zadrzeć z silnym i potężnym władcą demonów.

Wyciągnęła dłoń i silnym szarpnięciem wyswobodziła się z mego uścisku, w pierwszej chwili myślałem, że spróbuje uciec, ale nie, ucieczka nigdy nie była w jej stylu. Teraz ona wplotła palce w me włosy i pociągnęła za nie. Była dużo mniejsza, więc nie mogła dosięgnąć mych ust, dlatego tylko ucałowała mnie tuż pod szyją. Zamknąłem oczy, pozwalając jej, by chociaż chwilkę mogła nacieszyć się chwilą, zanim na własnej skórze przekona się o mojej potędze.

- Ciekawe czy to ci się spodoba - mruknęła zawadiackim tonem łapiąc mnie ze wszystkich sił, za mą umięśnioną pierś.

Wyglądała na zawiedzioną, że nie zareagowałem w jakikolwiek sposób. Spojrzałem na jej wielce zawiedzioną minę i nim zdążyła spróbować tego ponownie pochyliłem głowę. Wbiłem się głęboko w jej usta bawiąc się jej językiem, gdy ta zarzuciła mi na szyję ramiona, pozwalając mi wbić się jeszcze głębiej.

Powoli zjechałem dłonią wzdłuż jej tali, pupy oraz soczystego uda, aż zatrzymałem się na jej kolanie. Próbowała protestować, lecz nie miała żadnych szans z moją stanowczością, zmusiłem ją żeby owinęła nogę wokół mego biodra. Teraz mogła wyraźnie poczuć, jak bardzo jej pragnę.

Zacisnąłem wokół jej wiotkiego ciała me ramiona i zdałem sobie sprawę, że schodzi ze mnie napięcie, że właśnie trzymam ją w swych ramionach, żywą, ciepłą, moją. Całą. Co ona do cholery mi zrobiła, czemu tak bardzo mi na niej zależy?!

Cofnąłem usta, ale nie wypuściłem z mych objęć. Oddychała ciężko, a gdy otworzyła oczy znów lekko przygryzła wargi. Znów coś planowało, ale o nie, nie, teraz ja miałem wobec niej ciekawsze plany. Nim zdążyła cokolwiek zrobić, obróciłem ją błyskawicznie, tak że moje ręce znalazły się pod jej pachami, a plecy przywarły do mego umięśnionego torsu. Złapałem za skrawki materiału i pociągnąłem. Nie stawiał żadnego oporu, po prostu rozerwał się opadając strzępami wokół naszych stóp.

Uśmiechnąłem się zaborczo widząc jej dwie obnażone piersi, które aż domagały się mego dotyku, które już nie mogły się go doczekać. Raven również nie protestowała, czekała aż poczuje na swej delikatnej skórze me szorstkie od miecza dłonie, które niegrzecznie zaczną ją pieścić.

- Jak to jest - zapytałem wydłużając tą chwilę - Że ktoś tak silny jak ty, może być jednocześnie tak delikatny?

Zmarszczyła dość uroczo nosek. O tak, lubiłem się z nią drażnić.

- Nie dener... Azazel - wyjęczała me imię szybciej niż się spodziewałem.

Rozwarła zalotnie usta, czując me silne dłonie na jej miękkich piersiach, które pieściłem powoli, ale i stanowczo, jednocześnie wbijając ostry wzrok prosto w jej twarz, która unosiła się czystą rozkoszą. O tak Raven, jesteś moja, tylko ja mam prawo do ciebie.

Złapała mnie za dłonie i zmusiła, bym jeszcze mocniej przywarł do jej ciała. Przypomniałem sobie wtedy tamtą noc, gdzie jako kruk podziwiałem ją przez okno, przypomniałem sobie jak pragnąłem stanąć za nią, zanurzyć twarz w jej lokach i zbadać jej ciało, a oto teraz stała ona w mych ramionach, a ja zaciskałem zachłanne ręce na jej obnażonych piersiach i wiedziałem, że na tym wcale się nie skończy.

Lecz wtedy wyrwała się, złapała mnie za ramie i przerzuciła przez siebie. Zawsze zapominałam jak cholernie szybka była. Nim się spostrzegłem usiadła na mnie, owijając nogi wokół mych bioder, lekko krępując moje ruchy. Do tego jej piersi kusząco się zakołysały.

Wyciągnąłem ręce, żeby za nie złapać, lecz ona pacnęła w nie swymi dłońmi.

- Gdzie z łapami! - krzyknęła - Co my tu mamy...

Jej dłonie wśliznęły się przez mój mundur i zaczęły dokładnie ugniatać moje twarde mięśnie. Tym razem ja cicho zamruczałem z aprobatą, pozwalając jej, żeby powoli mnie rozebrała. Gdy już mój tors był cały okryty pochyliła się, żeby muskać ustami każdy z mych mięśni, powoli i zmysłowo. Czułem jak krew uderza mi do głowy i jeszcze w inne miejsca,  mogłem nie wytrzymać, lecz umiałem trzymać pożądanie na wodzy, tym bardziej, że bardzo chciałem przeżyć tą chwilę razem z nią.  Do tego jeszcze jej odsłonięte piersi co chwila muskały me ciało, doprowadzając je do szaleństwa.

Poderwałem się łapiąc ją w pasie, a jednocześnie chowając twarz w jej dekolcie. Zaśmiała się uroczo, łapiąc za me włosy i przyciskając jeszcze bliżej siebie. Czułem jej ciepło, bicie serca i przez chwilę przeszedł mnie dziwny dreszcz, gdy przypomniałem sobie, jak jej ciało leżało bez ruchu... a potem pamiętałem tylko, że się ocknąłem, gdy ona cała i zdrowa mordowała mego brata w iście bestialski sposób.

- Tak - powiedziałem przez przypadek na głos - Ty będziesz mą królową.

Jej dłonie przesunęły się po mych biodrach i zatrzymały na spodniach. Zaczęła walczyć z zamkiem, gdy ja obsypywałem jej ciało tysiącem pocałunków i milionem pieszczot. Gdy w końcu zamek odpuścił, złapałem ją w biodrach i uniosłem w górę, gdy moje spodnie swobodnie opadły na ziemię. Owinęła się mocno nogami, wokół moich bioder, choć zupełnie niepotrzebnie, i tak bym jej nie puścił.

Przyparłem ją do marmurowej kolumny dając jej jasno znać, że ja tutaj rządzę, po czym złapałem za jej spodnie i jednym prostym ruchem rozerwałem je na strzępy. Gdy dotarło do niej, że jest całkowicie zależna ode mnie, spróbowała się wyrwać i stać panią sytuacji, ale nie dziś. Dziś była moja.

Uśmiechnąłem się, gdy wbiła głęboko pazury w moje twarde plecy.

- Azazel! - krzyknęła, a jej rozkoszny głos odbił się echem wśród pustych ścian.

Przywarłem mocno do jej rozpalonego ciała, rozkoszując się tą chwilą. Czułem się, jakbym znów mógł ją mieć po raz pierwszy, zawsze tak się czułem. Dwa ciała złączone razem, stające się jednym, jednym ciałem, jednym rytmem. Zastygłem w bezruchu rozkoszując się jej rozpłaszczonymi piersiami na mym twardy torsie, nogami ciasno owiniętymi wokół mego pasa oraz rękoma boleśnie wbijającymi się w moje plecy, ale wcale mi to nie przeszkadzało wręcz przeciwnie. Uniosłem lekko twarz, żeby dokładnie widzieć każdą zmarszczkę na jej buzi, gdy będzie przezywać czystą rozkosz.

Spojrzała na mnie wzrokiem pełnym agresji, ale także miłości. Uśmiechnąłem się, ruszając powoli biodrami. Otworzyła subtelnie usta, wydając z nich cichy jęk.

- Dziś - powiedziałem czując pot spływający mi z karku - Udowodniłaś tym idiotom, że jesteś królową, czy tego chcą czy nie. I coś mi się zdaje, że nikt teraz nie śmie tego kwestionować.

Roześmiała się, żeby po chwili wyciągnąć głowę w kierunku moich ust. Z wielką ochotą przywarłem do nich tłumiąc jej coraz głośniejsze jęki, które zwiększały się wraz z pracą mych bioder. Na demony jak ona na mnie działała!

Tak to było to. Trzymając w mych silnych ramionach jej wątłe ciało, które reagowało na każdy mój ruch, czułem, że nic więcej do szczęście mi nie trzeba. Tylko ona, blisko, ale z drugiej strony czułem też inną potrzebę. Chciałem żeby świat padł jej do stóp, chciałem by była królową u mego boku, by nosiła piękne suknie, by przygryzała wargi torturując swych poddanych. Jak śmieje się władczo.

Wtedy przez chwilę zobaczyłem obraz. Zobaczyłem Raven jak siedzi na tronie z wysoką uniesioną głową w pięknej krwistoczerwonej i złotej kreacji, która uwydatnia jej kształty. Jak siedzi i wydaje rozkazy, a wszyscy w koło biją przed nią pokłony, jak boją się, gdy wykonuje gest ręką. A obok siedzę ja, z koroną króla piekieł na tronie i trzymam rękę na jej brzuchu. Czuję jak rośnie tam mój syn, syn równie potężny co jego matka...

Obraz rozmył się, gdy usłyszałem jej głośny krzyk rozkoszy. Zamarłem przezywając tą chwilę razem z nią w mych ramionach. Przez chwilę cała drżała z wysoko uniesioną głową, do tego czułem jak krew spływa po mych plecach. Również krzyknąłem czując otaczającą nasz przyjemność. Po chwili zawisła w mych ramionach jak szmaciana lalka, jak delikatna istotka. Kto mógłby przypuszczać, że w tak małym ciele może siedzieć tyle agresji i pasji do zabijania.

- Więc to jest ten twój sposób zdobywania władzy? - usłyszałem jej głos koło ucha - Posiadłeś mnie, więc nie jestem już władczynią III kręgu?

- Obawiam się, że nie - przyznałem, nawet na chwilę nie wypuszczając jej z objęć.

Spojrzała na mnie z lekkim wyrzutem, ale mimo to ujęła mą twarz w dłonie i przeczesała czarne kosmyki do tyłu.

- Szkoda - mruknęła, ale bez jakiegoś przekonania - Nie jest ci ciężko?

Prychnąłem pod nosem, nie było mi ciężko, a tym bardziej nie byłem zmęczony. Miałem wobec niej palny na jeszcze dłużej, ale nie tutaj, tutaj nie było odpowiednie miejsce na to, co chciałem z nią zrobić, dlatego z dziecinną łatwością przerzuciłem ją przez ramię.

- Hej! Postaw mnie! Au!

Uderzyłem ją lekko w odsłonięty pośladek, który był całkiem przyjemny w dotyku. I nie robiąc sobie nic z tego, że zaczęła rzucać się na wszystkie strony i machać nogami jak szalona, zacząłem nieść ją na wyższe piętro.

- Postaw mnie ty gołodupcy, bo nie ręczę za siebie!

Złapała mnie za włosy, więc znów dałem jej głośnego klapsa w jędrny pośladek, ale nie po to żeby się uspokoiła. Zupełnie nie po to.

- Ciebie to bawi?! Naprawdę! Jak dziecko!

Wszedłem do pierwszej lepszej komnaty, która okazała się niczego sobie, przede wszystkim miała wielkie łoże z baldachimem wprost idealnie nadające się na to, co chciałem zrobić z tą złośnicą. Niewiele myśląc zrzuciłem ją wśród miękkich poduszek. Oczywiście od razu się poderwała do ataku, ale byłem szybszy.

Złapałem za jej nogę i wbiłem się ustami prosto w zagłębienie między łydką, a udem, po którym przejechałem ręką. Szarpnęła się, ale na darmo, złapałem jej drugą nogę i raz jeszcze klepnął ją w tyłek.

- Powiedz, co byś chciała? - zapytałem nie przestając całować jej długiej nogi, którą musiałem mocno trzymać, żeby nie uciekła.

- Co?! - oparła się na łokciach i spróbowała obrócić w tył, lecz pchnąłem ją lekko, by znów wpadła wśród poduszki.

- Złota biżuteria, piękne suknie, drogie miecze - mówiłem między pocałunkami stopniowo kierując się jeszcze wyżej, aż dotarłem do jej pośladka na którym była odbita moja duża, męska dłoń.

Niewiele myśląc zacząłem obdarowywać go pocałunkami.

- Dostaniesz co zechcesz - mruknąłem.

- Nie chcę niczego, czego nie zdobędę własnymi siłami.... Ach!

Wygięła plecy w łuk, gdyż nie była w stanie nic więcej powiedzieć. Zaczęła się wiercić próbując uciec od mych pieszczot, ale wiedziałem, że sprawiam jej przyjemność, a ona wiedziała, że nie zdoła nigdzie mi się wymknąć.

A ja cóż... już niedługo zamierzałem sprawić, że prawdziwa korona błyśnie na jej skroni. Zamierzałem wziąć ją za żonę, więc miałem wszelkie prawo do jej ciała, każdego skrawka i tylko ja miałem prawo mieć ją. Nikt nie ośmieli się odebrać mi tego czego pożądam, tego co kocham.

- Jesteś okropny - powiedziała, gdy przywarłem do jej rozgrzanego ciała i objąłem ramionami.

- Doprawdy...

Zacząłem powoli całować ją wzdłuż linii kręgosłupa, jednocześnie wypychając dłoń między jej uda, spróbowała je instynktownie zacisnąć, ale było za późno. Mruknęła cicho, jak kotka, choć nóg wcale nie rozsunęła. Całowałem dokładnie każdą kostkę kręgosłupa, jednocześnie badając dłońmi jej rozpalone i mokre od potu ciało, aż nagle natknąłem się na zgrubienie na jej miękkich plecach. Podniosłem wzrok, żeby zobaczyć dość starą bliznę po bacie.

- Kto się ośmielił, tak zbesztać ciało mej królowej - zapytałem sunąc opuszkami palców po bliźnie.

- Ten którego trzymasz w swym lochu, mój królu - odparła gdzieś z poduszek, leżała dość posłusznie jak na nią oddając się mym pieszczotom.

- Zapłaci za to - mruknąłem muskając ustami jej bliznę, po czym znów wróciłem do linii kręgosłupa.

- Tak - powiedziała z aprobatą - Gdyby nie przyjazd twego brata już dawno byśmy go ukarali, już dawno byśmy się z nim zabawili...

Gdy ustami dotarłem do miejsca, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę uniosłem się w górę i obróciłem Raven na drugą stronę. Spojrzała na mnie roześmianym wzrokiem, po czym przejechała językiem po ustach, tak jak lubię.

- Co się odwlecze to nie uciecze, miałem dość sporo czasu, żeby wymyślić dla nich odpowiednią karę.

Złapałem ją za biodra, jednocześnie przyciągając bliżej siebie, żeby stanowczo rozsunąć jej nogi. Nie stawiała oporu, pragnęła mnie, tak jak ja ją. 

Rozłożyła ramiona kierując ku mnie dłonie, a ja ochoczo wziąłem ją w swoje ramiona. Marząc byśmy stali się jednym już na zawsze.


sobota, 22 kwietnia 2017

Raven i Azazel

[Materiał przeznaczony tylko dla osób dorosłych!]

Książę poruszył się niespodziewanie, mimo to nie przestawałam go całować. Jego usta, które tak zaborczo wbijały się we mnie, kusiły mnie na miliony sposobów. Nie umiałam i nie chciałam im już odmawiać. Poczułam jak sadza mnie na biurko, jednocześnie przesuwając ręce na moje obnażone biodra. Jego dotyk, był równie gorący co jego usta. Bawiąc się ze mną pieścił mój brzuchu powoli przesuwając się ku górze, zupełnie jakby wiedział, że właśnie tam wyczekuję jego dotyku. Ja zaś powoli zsunęłam ręce na jego ramiona, żeby powoli zacząć rozpinać koszulę. Gdy odpinałam ostatni guziczek jego dłonie już prawie były na miejscu i wtedy się cofnął. Spojrzałam na niego pytająco.
- Wiesz co - zaczął - Rozmyśliłem się.
Nim dotarło do mnie to, co właśnie się stało, on już kierował się w stronę drzwi. Nie zatrzymałam go, bo byłam w zbyt wielkim szoku. Patrzyłam za nim, jak znika w drzwiach, nadal rozpalona do granic możliwości. Czyżby to była jego zemsta za to, że ja go tyle razy odrzuciłam? Jeśli tak, to faktycznie mu się udała i poniekąd na nią w pełni zasłużyłam.W końcu ześliznęłam się na ziemię, żeby podejść do okna. Musiałam przyznać, że jego zemsta mi zaimponowała.
- Jeszcze się z tobą policzę - burknęłam.
Westchnęła głęboko, gdy silne dłonie owinęły się wokół moich piersi. 
- Nie mogę się doczekać - szepnął mi wprost do ucha.
Spróbowałam się obrócić w jego stronę, ale on nie dał mi takiej szansy. Zmusił bym przywarła całym swym ciałem w jego, gdy sam pieścił moje piersi, przyprawiając mnie tym o zawroty głowy. Jeśli myślał, że pozwolę mu na to, by robił ze mną ce zechce to się grubo mylił, ale na razie niech nacieszy się chwilą. Zwłaszcza, że była bardzo przyjemna.
Poczułam lekki zawód, gdy zabrał dłonie, żeby odgarnąć moje włosy z szyi, którą zaczął obdarowywać gorącymi pocałunkami. Drażnił moją skórę od czasu do czasu lekko ją przygryzając. Przechyliłam głowę do tyłu, kładąc ją wygodnie na jego umięśnionym ramieniu. Jego place zsunęły się powoli z szyi z powrotem na moje dwie kule, które zaczął obdarowywać wyszukanymi pieszczotami. W tym dotyku można było się zakochać, całkowicie ulec i pragnąc by trał wiecznie. O tak... Azazel przekrzywił głowę, żeby móc podziwiać moja twarz, która unosiła się czystą rozkoszą. Patrzyłam na niego, a on na mnie, nie przestając badać mojego ciała, zupełnie jakby nie mógł się nim w pełni nacieszyć. Pochylił się lekko, aż zatopił swe usta w moich. Wówczas jego dłonie zsunęły się zdecydowanie zbyt nisko. Nadszedł czas, by pokazać mu kto tutaj rządzi!
Spróbowałam się wyrwać, ale jego dłonie mocniej się na mnie zacisnęły, a pieszczoty stały się jeszcze bardziej stanowcze niż wcześniej. Jak widać nie zamierzał poddać się bez walki i dobrze, ja również nie zamierzałam.
- No dalej, pokaż na co Cię stać - zachęcił mnie, gdy na chwilę przerwał pocałunek.
Nim zdążyłam mu odpowiedzieć jego język znów znalazł się w ich wnętrzu, uciszając mnie. Cóż sam się o to prosił! Jego dłonie pozwalały sobie na coraz więcej, nie żeby mi to przeszkadzało, ale on nie może sobie myśleć, że jestem uległą demonicą. Zacisnęłam mocno rękę na jego dłoni, która powoli wsuwała się już pod moje majtki. Zacisnęłam ją stanowczo, po czym przekręciłam się, przerzucając go przez ramię. Książę z głośnym hukiem runął na łóżko, nim zdążył obrócić się, już byłam przy nim.
- Jesteś mój - warknęłam wdrapując się na łóżko, żeby usiąść mu na biodrach.
To wyraźnie mu się spodobało, mnie również. Gdy już się wygodnie rozsadowiłam, on ponownie spróbował dobrać się swymi zachłannymi dłońmi do mych obnażonych piersi, lecz nie pozwoliła mu na to. Stanowczym ruchem ręki zmusiłam go, by znów położył dłonie grzecznie na łóżko. Wtedy nachyliłam się nad nim drażniąc jego ciało końcówkami mych włosów. Zamknął oczy, myśląc że zaszczycę jego usta pocałunkiem. Ja natomiast miałam ochotę na coś innego. Złapałam za kawałki jego koszuli i bez większych problemów rozdarłam ją. Nie czekając na jego reakcję zaczęłam badać dłonią jego idealnie ukształtowane mięśnie, a on poddawał się mym pieszczotom z łobuzerskim uśmiechem na ustach. Po chwili dołączyłam także usta, nie pozostałam mu dłużna, ja również przygryzałam jego skórę.
Bawiłam się w najlepsze rozpalając jego zmysły jeszcze bardziej, o ile było to możliwe, aż on złapał mnie za włosy. Delikatnie, lecz stanowczo, podniósł mą głowę do góry, nim zdążyłam zareagować jego usta skradły mój pocałunek. Wyprostował się wciąż siedząc na łóżku, złapał mnie za biodra pilnując żebym przypadkiem nie zsunęła się na dół. Był zaborczy oraz namiętny, z czymś takim nie dało się walczyć. Rozłączył nasze usta tak nagle, że nie zdążyłam nic zrobić, gdy skosztował swymi wargami mej piersi. W pierwszej chwili chciałam go odepchnąć, ale uczucie rozkoszy wzięło nade mną górę, dlatego wplotłam palce w jego piękne włosy, wydobywając przy tym ciche westchnienie. Zmusiłam go by mocniej przywarł do mojego rozgrzanego ciała, nie protestował. Całował na przemiennie raz jedną, raz drugą rozdzielając pieszczoty po równo. Gdy już niemal odchodziłam od zmysłów, książę oderwał się od nich na chwilę.
- Dziś zamierzam zbadać każdą część twego ciała, Raven. Dziś Cię zdobędę - powiedział, a ja nie mogłam się już doczekać aż spełni tę obietnicę.
- A ja posiądę waszą książęcą wysokość - odparłam zalotnym tonem, dzięki czemu znów mogłam podziwiać jego wspaniały uśmiech.
Objęłam jego szyję łakomie zatapiając usta w jego wargach, na których wciąż widniały ślady po ostatniej naszej potyczce. Naparłam na niego całym moim ciałem, chcąc zmusić go by ułożył się wygodnie na moim łóżku. Gdy już legł na nim obserwował z wielkim zainteresowaniem, jak zmysłowo pieszczę dłońmi jego wspaniałe mięśnie, powoli kierując się coraz niżej. Aż w końcu dotarłam do jego spodni. Podniosłam głowę, żeby patrząc mu prosto w oko, móc rozpiąć ich zamek. Nie śpieszyłam się, chciałam rozkoszować się tą chwilą pobudzając go i siebie do granic możliwości. Nie protestował, gdy zsunęłam z niego spodnie, podobało mu się to, jak stanowczo to robiłam. Szybkim ruchem ręki odrzuciłam ciuch na bok, wtedy on się gwałtownie podniósł, po raz kolejny psując moje plany wobec niego. Złapał mnie w pasie i już sekundę później leżałam na łóżku, całkowicie przygnieciona ciężarem jego ciała.
- Moja królowa - mruknął dla zabawy, jednocześnie drażniąc mą skórę palącym dotykiem, który przesuwał wzdłuż linii talii.
- Mój król - odrzekłam głęboko wzdychając.
Spróbowałam z nim walczyć o "dominację" próbowałam przewrócić na plecy, ale on był nieugięty, a moje żmudne wysiłki tylko bardziej go nakręcały. Mnie z resztą też. Za każdym razem, gdy próbowałam go odepchnął jedną z kończyn łapał za nią i zasyłał skórę, by pozostawić po sobie ślad w postaci malinki. Gdy wbił się w pachwinę myślałam, że oszaleję, a on wykorzystał to, by pozbawić mnie i siebie ostatniej części garderoby.  Wtedy znów znalazł się nade mną, mocno przypierając moje ręce do pościeli. Otworzyłam szerzej oczy, czekając aż wreszcie to nastąpi, ale nie chciałam mu pokazać jak bardzo nie mogę się tego doczekać. On również był u granic wytrzymałości, a mimo to jego wzrok... był taki ciepły, to nie mogło być zwykłe pożądanie.
Uważnie obserwował moją twarz, powoli, stopniowo nachylając się nade mną coraz niżej. Chciał się rozkoszować tą chwilą, by nie przeminęła zbyt szybo.
- Azazel... - jęknęłam wyginając plecy w łuk, jednocześnie wbijając pazury głęboko w jego skórę.
Patrzył się na mnie dalej, stopniowo przyśpieszając ruchy bioder, ale to jego wzrok najbardziej mnie ekscytował oraz wywoływał pewne uczucie dyskomfortu. Wyszłam mu na przeciw, owijając nogi wokół jego bioder, które stale zwiększały tępo.
Czułam się niesamowicie, jak nigdy wcześniej, pragnęłam by ta chwila, gdy staliśmy się jednym trwała wiecznie, by nigdy się nie kończyła. Wyciągnęłam głowę do góry, szukając nią jego ust. Gdy mnie pocałował, cały świat eksplodował, zarówno dla mnie jak i dla niego. Znów jęknęłam pod nosem, gdy przywarł do mnie nagim i rozgrzanym ciałem. Kochał mnie namiętnie i gorąco, zupełnie jakby od dawna nie miał żadnej demonicy w swym łożu i może faktycznie tak było. Kochał mnie stanowczo nie dając nawet chwilki wytchnienia, zupełnie jakbym była spełnieniem jego wszystkim marzeń. Kochał mnie szaleńczo, zupełnie jakbym miała się rozpłynąć zaraz w powietrzu.
- Kocham Cię, Raven - szepnął mi w prost do ucha, po czym lekko złapał je zębami.
Wykorzystałam to na swoją korzyść. Przeturlałam się na niego, tak że teraz on znalazł się pode mną, mimo to żadne nie przestało się poruszać. Uniosłam się, wyrzucając dłonie wysoko w górę, jednocześnie pokazując mu zaloty uśmiech. Oczywiście oblizałam również dwuznacznie usta. Złapał mnie za biodra, żeby nadać im odpowiedni rytm. Nie zbyt mi się to podobało, ale nie umiałam zaprotestować. Swobodnie odchyliłam głowę do tyłu, zamykając przy tym oczy, żeby skupić się na ogarniającej nas ekstazie. Wtedy poczułam gorący pocałunek na swej szyi, nawet nie zauważyłam kiedy książę podniósł się z łóżka. Pewnie objął mnie swymi ramionami, jakbym była szmacianą lalką.
- Dojdź dla mnie - powiedział niemal mi rozkazując.
Krzyknęłam trochę zbyt głośno, czując dreszcze na całym ciele, on również drżał. Jego ramiona zacisnęły się na mnie jeszcze mocniej, niema boleśnie wciskając mnie w jego nagą pierś. Odchodząc od zmysłów słyszałam przyśpieszone bicie jego serca, tylko na tym byłam zdolna się skupić w tamtym momencie. Po chwili uniesienia zawisłam bezwładnie w jego żelaznym uścisku, mogłam tylko głośno oddychać i próbować się uspokoić po ostatni doznaniu. Trwaliśmy tak w tuleni w siebie, aż usłyszeliśmy pod sobą dziwny trzask. Spojrzałam na księcia, na którego twarzy pojawił się grymas. Bez słowa położył mnie na łóżku, ciekawiło mnie co się własnie stało. Ułożyłam się wygodnie, unosząc nogi do góry. Zaczęłam majtać nimi w powietrzu zachęcając go do dalszej zabawy, on jednak wstał sięgając po rzucone w kąt spodnie. Zdziwiło mnie to... czyżby on... Chciał mnie tylko przelecieć?!
Azazel najwyraźniej zauważył mój zdziwiony wzrok, gdy niedbale zapinał spodnie, nie zadając sobie trudu, żeby ubrać coś pod spód. Uśmiechnął się pokazując zęby.
- Chyba nie myślałaś, że już z Tobą skończyłem?
- A już myślałam, że będę musiała zatrzymać Cię siłą - odparłam powoli wstając, ciekawa tego, co on zamierzał.
Jak widać nie zamierzał tracić cennego czasu, który mógł poświęcić na odkrywanie mego ciała, na ubieranie mnie, dlatego zarzucił tylko na me ramiona koc ściągnięty z łóżka. Posłusznie złapałam go w dłonie, zakrywając skrawki mego nagiego ciała.
- Zdradzisz mi co planujesz? - zapytałam.
On jednak nie odpowiedział, za to złapał mnie pod udami i ramionami.
- Nawet nie próbuj... - spróbowałam przywołać go do porządku, ale wtedy uciszył mnie pocałunkiem, jednocześnie podnoszą do góry.
Wziął mnie na ręce nawet na chwilę nie rozłączając naszych łakomych siebie ust, pewnie wiedział, że inaczej ustawiłabym go do pionu. Nie lubiłam, gdy ktoś nosił mnie na rękach, a on pewnie o tym wiedział. Drażnił się ze mną, tak jak ja wcześniej drażniłam jego, jednak było coś w tym drażnieniu podniecającego. Wyszedł na korytarz, obawiałam się, że ktoś mógłby nas zobaczyć, ale o tej porze korytarz był całkowicie pusty, z niektórych pokoi dobiegały wesołe odgłosy zabaw. Mimo to książę nie zamierzał iść głównym przejściem, ale znalazł jakieś ukryte, gdzie na pewno nikt nas nie mógłby dostrzec. Zastanawiałam się, czy to dlatego, że nie chcę by ktoś nas razem zobaczył, czy być może nie chciał żeby ktoś niepowołany zobaczył mnie odzianą tylko w koc. Może chciał ten widok zachować tylko dla siebie?
W końcu rozłączył nasze usta, by zaczerpnąć oddechu, ale zaraz potem znów spróbował tej sztuczki. Byłam jednak pierwsza. Stanowczo położyłam palec na jego zachłannych wargach.
- Możesz mnie postawić? - powiedziałam ostrym tonem.
- Tak mówisz do swego księcia? - zganił mnie, jednocześnie składają pocałunek na mej dłoni.
- Czy książęca wysokość, byłby tak łaskaw i postawił mnie na ziemię?
- Nie, nie byłbym.
Nie wiem czemu, ale strasznie mnie to rozśmieszyło, chciałam mu jeszcze podokuczać, ale wyglądało no to, że zbliżaliśmy się do końca naszej wycieczki. Wyszedł z ukrytego przejścia wprost do skrzydła królewskiego i skierował się do swej komnaty. Czyli o to chodziło, książęce cztery litery nie były przyzwyczajone do łóżek plebsu., ale ja również nie pogardziłabym namiętną nocą w książęcym łożu. O tak! Jak prawdziwa faworyta, nie kochanka, lecz oblubienica. Oblizałam lubieżnie warg, gdy znaleźliśmy się w ogromnej komnacie, gdzie złoto złaziło ze ścian. Wielkie łoże również było niczego sobie, co ja mówię było ogromne i pewnie cholernie wygodne!
- Jeśli będziesz grzeczna to Cię postawię - zaproponował, gdy podziwiałam jego komnatę.
Koło łóżka stała butelka wina zanurzona w lodzie, wyglądało na to, że szykował się do tego od początku, ale chyba nie mógł już wytrzymać i posiadł mnie jeszcze w moim pokoju.
- Ja? Grzeczna? Nigdy!
- Liczyłem, że to powiesz.
Postawił mnie na ziemię, po czym skierował się do stolika, na którym stały dwa kieliszki. Poprawiłam koc, żeby przypadkiem zbyt wiele z niego nie wystawało. Miałam ochotę go jeszcze troszeczkę pomęczyć. Podeszłam do stolika i rozsiadłam się wygodnie w fotelu, nie spuszczając wzroku z Azazela, który nalewał nam wina. Zarzuciłam nogę na nogę, jednocześnie nic mu nie pokazując, ale pobudzając jego wyobraźnie.
- Za zwycięstwo - powiedział podając mi lampkę wina.
- Za pozbycie się flądry Ivette - dodałam zderzając się z nim lampkami.
Gdy ja rozkoszowałam się smakiem wytrawnego wina, on nie mogąc wytrzymać wsunął dłoń pod koc, by móc pogładzić moje udo, pozwoliłam mu przez chwilę rozkoszować się tą chwilą, ale niezbyt długo. W końcu chciałam żeby za mną szalał, by pożądał do granic możliwości. Dlatego pchnęłam go lekko, zmuszając, by usiadł na drugim fotelu trzymając ręce z daleka ode mnie.
- Szczerze myślałem, że rozszarpiesz ją po jakiś dziesięciu sekundach - mruknął zanurzając wreszcie usta w wybornym winie.
- A ja, że Ty wymiękniesz po pięciu, ale przyznaję, pięknie ją załatwiłeś. Gawrona zresztą też. - znów kusząco przejechałam palcem po obrzeż kieliszka.
- Ale przyznaj, przez chwilkę chciałaś mnie powstrzymać, co?
Nie odpowiedziałam, nie mogłam dać mu tej przyjemności. Za to wyciągnęłam nogę ku niemu, żeby delikatnie palcami u stóp pogładzić jego łydkę. Podobał mi się ten zaborczy wzrok z jakim obserwował moją łydkę. Już chciał ją chwycić, ale wtedy szybko cofnęłam ją z powrotem.
Dopiliśmy resztki naszego wina, nawet na chwilę nie odwracając od siebie wzroku.
- Do twarzy Ci z tą opaską, wyglądasz jak pirat - przyznałam znów muskając go stopą. Sytuacja powtórzyła się. On chciał mnie złapać, ale ja mu uciekałam.
- Chcesz się tak bawić?
Wstał kładąc dłonie na blacie stolika. Odskoczyłam do tyłu, gdy on ruszył w moją stronę. Im bliżej do mnie podchodził, tym ja bardziej się oddalałam. Komnata była spora więc i miejsca nam nie brakowało. Od czasu do czasu pozwalałam żeby kawałek koca osunął się zbyt nisko, ukazując księciu moje wdzięki. Nagle poruszył się zdecydowanie szybciej niż wcześniej. Nie zdążyłam w porę uciec. Przyparł mnie do ściany, kładąc jedną rękę tuż ponad moją głową, a drugą na biodrze. Musiał się pochylić żeby patrzeć mi prosto w oczy. Nie miałam dokąd uciekać.
- To nam nie będzie potrzebne - uznał, łapiąc za koc, pod którym się skrywałam.
Wyrwał mi go z rąk, przez chwile się wahał, ale ostatecznie puścił go swobodnie. Nie zamierzał czekać aż opadnie, od razu przeszedł do działania, dobierając się do mych piersi. Była to doskonała okazja do ucieczki, którą postanowiłam wykorzystać, ale on złapał mnie za biodra przypierając z powrotem do ściany. W ten sposób mógł do woli badać kształty mego ciała, choć zdecydowanie najwięcej uwagi poświęcał mym kulom. Już ledwo stałam na nogach, a on nie zaprzestawał swych pieszczot. Chyba to zauważył, ponieważ objął mnie w pasie i podniósł do góry.
Rzucił mnie na swe książęce łożę, które faktycznie było niezwykle wygodne, nawet nic nie poczułam. Oparłam się na łokciach, patrząc jak szybko pozbawia się swych spodni. Wyciągnęłam dłoń, żeby palcem zachęcić go do zbliżenia się do mnie. Oczywiście skorzystał z tej propozycji, jak mógłby mi odmówić w takim stanie?
Pochylił się nade mną, powoli wspinając się na rękach ku mym ustom, które powitały go francuskim pocałunkiem. Przesunął palcami po mej szyi, powoli sunąc na dół, między piersiami, aż do pępka gdzie zatoczył koło, by znów powędrować w górę.
- Nie zniósłbym myśli, że ktoś inny mógłby Cię dotykać - powiedział niespodziewanie kręcąc kciukiem wokół jednej z piersi.
- Nie zniósłbym myśli, że ktoś mógłby Cię tutaj całować - dodał nachylając się nade mną.
Zamknęłam oczy, zastanawiając się czy mówił to komuś jeszcze, albo raczej ile jeszcze kobiet mógł mieć przede mną. Ale czy to miało teraz znaczenie? Liczyło się tylko tu i teraz i jego usta obsypujące mą skórę pocałunkami.
- Dlatego zabiłeś Ryuuka? - westchnęłam wbrew sobie, od jego pieszczot można było oszaleć.
- Oczekujesz, że wyrażę skruchę? - zapytał uważnie obserwując mą twarz.
Jęknęłam, gdy jego palce znalazły się tam, gdzie nie powinny.
- Tej nocy i każdej następnej, będziesz krzyczeć moje imię, Raven
- Trzymam za słowo.
Dotrzymał go. Tej nocy nawet na chwilę nie zmrużyliśmy oczu, oka w przypadku Azazela, dopiero nad ranem, w raz ze wschodem księżyca opadliśmy z sił w prost na miękkie łożę. Nie myśleliśmy wtedy o jutrze, o zdrajcach, o wojnie, nie interesowało nas nic, co nie miało związku z naszą dwójką. Tej nocy przypieczętowaliśmy naszą miłość, nie ważne czy szczerą czy nieprawdziwą, ale jednak jakąś. Żadne z nas nie mogło uwierzyć, że to było tylko pożądanie. To było coś więcej.
Patrzyliśmy się na siebie, leżąc na mocno wygniecionej pościeli, z rękoma na naszych policzkach. Moja na jego, jego na moim.
- Kocham Cię, Raven - wyznał mi.
Zamknęłam oczy, gdy on obejmował mnie swymi ramionami, by przysunąć mnie bliżej siebie. Otworzyłam oczy dopiero wtedy, gdy przywarłam do jego klatki piersiowej. Wyciągnęłam dłonie i objęłam go.
- Kocham Cię, mój książę.
Oboje chcieliśmy wierzyć, że to drugie nie kłamie.

poniedziałek, 9 maja 2016

Noc z Wiktorem

UWAGA! Tekst jest przeznaczony dla osób dorosłych. Jeśli nie masz skończonych 18 lat, nie czytaj dalej! Scena zawarta tutaj jest dodatkiem do 17 części „W objęciach Wampira”. Nie będę ukrywać, że jest to scena erotyczna. Dlatego jeśli dalej czytasz, a masz 18 lat to już szybko wyłączaj to! Scena co prawda nie posiada jakiś „obleśnych” opisów, ale mimo wszystko jeśli nie chcesz czytać, nikt nie zmusza. J


Wpatrywałam się w ciepłe płomienie, gdy Wiktor objął mnie swym silnym ramieniem. Powoli przechyliłam głowę i oparłam się na nim. Westchnęłam cicho, przy nim czułam się wspaniale. Po chwili poczułam delikatny pocałunek na głowie. Uśmiechnęłam się.
- Kocham cię – szepnął mi prosto do ucha, przez co zarumieniłam się.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się najpiękniej jak potrafiłam, on odwzajemnił mi się tym samym.
- A ja ciebie – odpowiedziałam zamykając oczy.
Masze usta spotkały się w namiętnym pocałunku.  Wyciągnęłam dłonie spod ciepłego futra i mocno objęłam nimi mojego księcia. Tak, teraz był tylko mój. Pieszcząc swoje usta nawzajem poczułam jego silną, męską dłoń na moim biodrze, docisną mnie mocniej do siebie, tak że nasze mokre od deszczu ciała zadrżały z przejęcia.
- Zimno ci skarbie? – zapytał odrywając się na chwilkę od moich ust.
Kiwnęłam głową wracając wargami do jego pięknych ust, wtedy jego dłoń wsunęła się pod moją bluzkę i delikatnie pogładziła moje biodro. Jego palce, mimo że stwardziałe od miecza, wcale nie były nie przyjemne w dotyku wręcz przeciwnie.  Przesuwał rękę powoli po moim brzuchu, nie przestając mnie całować. Może powinnam go odepchnąć? Kazać mu przestać? Nie, nie potrafiłam tego zrobić. Chciałam czegoś więcej.
Miałam już przed nim kilku chłopaków, ale jeszcze nigdy z nikim nie byłam tak naprawdę. Moje związki były kruche i przelotne, ale z nim… z nim było inaczej. To nie był już chłopiec, tylko dojrzały mężczyzna, który potrafił zawrócić mi w głowie jednym spojrzeniem. On był inny i ja dla niego stałam się inna. Pragnęłam go jako mężczyzny i pragnęłam by jego serce biło tylko dla mnie, by cały był tylko mój. I był, teraz w tym pokoju wiedziałam, że zamierza oddać mi siebie samego i ja zamierzałam zrobić to samo. Tej nocy stać się jednością.
Wiktor oderwał się od moich ust, ale nie odsunął, a jego dłoń dalej badała mój gładki brzuch. Spojrzał na mnie gorącym wzrokiem pełnym miłości i uczucia. Drugą ręką dotknąłmojego policzka i pogładził go.
- O czym marzysz? – szepnęłam, choć chyba znałam już odpowiedź.
- O tobie – odpowiedział uwodzicielskim głosem – W moich ramionach… Chcę się z tobą kochać… - jego dłoń powędrowała wyżej i się cofnęła – Ale nie chcę Cię skrzywdzić.
- Jestem tylko twoja – powiedziałam całując go namiętnie w usta.
Tak właśnie tego chciałam, znaleźć się głęboko w jego pięknym męskich ramionach, czuć je na sobie całym swoim ciałem i naprawdę poczuć się kochaną przez mężczyznę, wiedzieć jako to jest być z kim tak naprawdę.
Jego ręka przesunęła się w górę, a ja czekałam tylko na to co zrobi. Szła wyżej, wyżej, aż w końcu ujęła moją pierś. Lekko ją ścisnęła. Uśmiechnęłam się wplatając ręce w jego włosy i pozwoliłam mu by robił to na co ma ochotę. Z wielkim bólem zareagowałam gdy cofną swoje dłonie i puścił moje usta.  Zabrał je by móc powoli zsunąć futro.  Nim zdążyłam lekko ochłonąć nachylił się nade mną, by móc całować mnie po szyi. Odchyliłam głowę do tyłu całkowicie ulegając jego słodkim pocałunkom oraz zębom, które delikatnie dręczyły moją skórę. Po chwili delikatnie wbił się w moje żyły i zaczął pić moją krew. Zamknęłam oczy czując jak cudowne uczucie ogarnia mnie od środka.
- Wiktorze – szepnęłam cicho  rozkoszując się tym doznaniem.
Byłam tak bardzo przejęta, że nawet nie zauważyłam jak Wiktor pozbawił mnie bluzki. Ocknęłam się dopiero wtedy gdy jego gorące pocałunki z szyi przesunęły się znacznie niżej. Otworzyłam szeroko oczy i zaskoczeniem wyczekiwałam na to co zrobi. Przechyliłam się jeszcze bardziej do tyłu i oparłam się rękoma o skórę niedźwiedzia. Tymczasem jego cudowne usta znalazły się już na moim dekolcie. Całując go sięgną do zapięcia od stanika.
Jeszcze mogłam go powstrzymać, kazać mu przerwać, ale nie tego chciałam, nawet jeśli  trochę się bałam i wstydziłam.
- Proszę, tylko bądź delikatny – szepnęłam cała zarumieniona.
Wiktor spojrzał na mnie zaskoczony, ale po chwili uśmiechną się czule.
- Skarbie, nie mógłbym cię skrzywdzić. Obiecuję, że będę tylko czuły – powiedział odpinając z lekkimi trudami zapięcie.
Patrzył mi prosto w oczy gdy zsuwał go na dół, a ja coraz bardziej się wstydziłam. Chciałam zasłonić rękoma moje ciało, ale nie umiałam się do tego zmusić. Wiktor nachylił się nade mną i namiętnie pocałował zmuszając mnie bym położyła się wśród skóry niedźwiedzia. Zadrżałam czując na nagich plecach jej dotyk, był przyjemny, ale i niezwykły.  I wtedy, gdy najmniej się tego spodziewałam, Wiktor puścił mnie i spojrzał na moje piersi. Zawstydziłam się i spróbowałam je zakryć.
- Nie masz się czego wstydzić, ale jak chcesz bym przestał wystarczy tylko słowo – odpowiedział znów patrząc w moje oczy.
- Nie, nie chcę – powiedziałam powoli kładąc ręce na ziemi. Zamknęłam oczy.
Jego ciepła dłoń zacisnęła się wpierw na jednej, potem na drugiej. Rzeczywiście był delikatny i obchodził się z nimi jakby silniejszy dotyk mógł zrobić mi krzywdę. Zatraciłam się w tym uczuciu, dzięki czemu zapomniałam o wszelki wstydzie. Liczył się tylko on i jego zwinne palce, które badały moje odsłonięte piersi.
I ja chciałam poczuć jego ciało, gdy on pieścił mnie, ja wsunęłam palce pod jego mokrą koszulę. Zadrżałam z przejęcia czując pod palcami mocne i twarde mięśnie. Były takie… cudowne. Badałam je delikatnie chcąc jak najlepiej poznać ich anatomie.  Wiktor uniósł się lekko i zrzucił z siebie koszulę. Zaparło mi tchu na widok tak pięknie wyrzeźbionej sylwetki.  Gdy znów się nachylił szybko wróciłam do badania tych mięśni, a przede wszystkim jego klatki piersiowej…
Nie wiem czemu, ale wtedy powiedziałam coś głupiego:
- Chciałabym mieć takie mięsnie…
Mój książę roześmiał się.
- A ja bym nie chciał, wolę gdy jesteś krucha i delikatna, moja kruszynko.
Zrobiło mi się trochę głupio, nie wiedziałam skąd przyszła mi do głowy ta myśl, ale faktycznie jego ciało na pewno było warte zazdrości.
Zaczął zasypywać  moje piersi masą pocałunków, robił to niezwykle pieszczotliwe, przez co sprawiał że całe moje ciało płonęło i chciało więcej i więcej. Wplotłam palce głęboko w jego włosy i przysunęłam go bliżej siebie. Jego klatka piersiowo zetknęła się z moim brzuchem. To było niesamowite uczucie – móc poczuć na delikatnej skórze tak umięśnione ciało.  A to był dopiero początek.
- Mój rozpuszczony książę – powiedziałam cicho.
- Tak – usłyszałam jego głos – Jestem twoim rozpuszczonym księciem, a ty moją księżniczką, którą zamierzam rozpieścić.
Jego dłonie zsunęły się niżej, na moje biodra. Powoli zsunął z nich moje spodnie. Uniósł się lekko i szybkim ruchem pozbawił mnie ich.  Zaczęłam szybciej oddychać czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Uklęknął przy moich stopach i obdarował je gorącymi pocałunkami, które stopniowo wędrowały coraz wyżej.  Przesunęłam się lekko na skórze niedźwiedzia, czując jak wszystko rozpala mnie od wewnątrz. Zapomniałam już o chłodzie i mokrych włosach, teraz było tylko ciepło, które promieniowało z mego ukochanego. Nim się spostrzegłam Wiktor ułożył dłonie koło mojej głowy.  Nachylał się nade mną patrząc na mnie tym zabójczym wzrokiem. Bogowie, jak ja go kocham! Stopniowo zaczął się obniżać, nawet na sekundę nie spuszczając ze mnie wzroku. Wyciągnęłam ramiona na przywitanie mojego kochanka.
Chwile później leżałam już głęboko w jego męskich ramionach całkiem naga i tylko jego. Na początku trochę bolało, ale tylko przez chwilę, a później była już tylko czysta rozkosz i przyjemność. Obejmowałam jego plecy ramionami i wbrew sobie wbijałam paznokcie w jego skórę, ale jemu to nie przeszkadzało.  Przesunął rękę i zdjął jedną z moich by móc ją złapać. Wplótł swoje palce w moje, po czym pocałował mnie namiętnie.
Wtedy to poczułam. Poczułam jak stajemy się jednym ciałem i jedną duszą. Czułam, że było to coś  więcej niż zwykła cielesna miłość, zupełnie jakby nasze dusze również na chwilę stawały się jednością. Jakby zostały stworzone tylko dla siebie.
Kiedyś nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, nie wierzyłam w miłość tylko do jednej osoby, ale teraz czując go całą sobą wiedziałam jak bardzo się pomyliłam. Pokochałam go już dawno, wtedy gdy spadłam mu prosto z nieba, tylko jego mogłam tak mocno pokochać. Teraz już rozumiałam, że to na niego czekałam całe swoje życie.
Zaczął powoli się poruszać, a ja wyszłam mu naprzeciw. Nawet na chwilę nie wypuścił mnie ze swych ramion, zupełnie jakby się obawiał, że ktoś mu mnie odbierze, zupełnie jakbym miała zaraz się rozpłynąć i stać się tylko snem. Chociaż ja też nie chciałam by mnie puszczał, te ramiona… cudowne ramiona były dla mnie najbezpieczniejszym miejscem na świecie. Mogłabym być zamknięta w zamku otoczonym lawą i ze strażnikiem jakim byłby smok, ale i tak nie czułabym się tam tak bezpiecznie jak leżąc teraz pod nim w jego ramionach.
- Nigdzie nie zamierzam uciec – powiedziałam wtulając się w niego jeszcze mocniej.
Wiktor pocałował mnie namiętnie. Nie wiem ile czasu to trwało, ale byłam tak szczęśliwa i przejęta, że nie zamierzałam zwracać na to uwagi. Gdy skończyliśmy położył się tuż obok mnie i razem cali spoceni próbowaliśmy złapać oddech. To było niesamowite doznanie.
- Kochanie, w porządku? – zapytał się czule, gdy zdołał się wreszcie uspokoić
Odwróciliśmy głowy, by móc spojrzeć na siebie. Ciągle trzymaliśmy razem splecione dłonie i nie chcieliśmy się puścić.
- Tak, nigdy nie było lepiej – odpowiedziałam.
Wtedy wstał, wyciągnęłam do niego ramiona każąc mu wrócić w moje objęcia, ale on tego nie zrobił. Pochylił się tylko i wziął mnie na ręce.  Zaniósł do wielkiego łoża, gdzie mnie ostrożnie położył. Położył się tuż obok mnie i pocałować mnie namiętnie. Gdy tylko ułożył się wygodnie, osunęłam swoją głowę na jego nagą klatkę piersiową, a jedną ręką objęłam go w pasie. Wiktor przykrył nas ciepłym kocem, po czym mocno przytulił mnie do siebie i zaczął głaskać moje piękne włosy.
- Kocham Cię – szepnęłam.
Wiktor pocałował mnie w czoło i zaczął błądzić palcami po moim nagim ciele. Nie czuła m potrzeby powstrzymywania go , zwłaszcza że było to bardzo przyjemne uczucie. Chciałam żeby było tak zawsze, nie potrafiłam sobie wyobrazić jakby to było gdybym go nigdy nie spotkała.
Przewróciłam się na plecy, tak że moje piersi otarły się o jego mięśnie. Z uśmiechem na ustach zaczęłam gładzić jego wspaniałą twarz. Wiktor odwdzięczył mi się tym samym, aż nagle złapał mnie w tali i mocno do siebie przyciągnął. Upadłam na niego, a on przywitał mnie namiętnym pocałunkiem.  Nim zdążyłam zorientować się co się dzieję, Wiktor przetoczył  się na mnie. Tak, że teraz ja leżałam pod nim, a on patrzył się głęboko w moje oczy. Na miękkim łożu nie odczuwałam aż tak bardzo ciężaru jego ciała. Całując go objęłam nogami jego biodra i na chwilę pozwoliłam sobie zapomnieć o całym świecie. Liczył się tylko on i ja i to jak nasze ciała i dusze stają się jednością.
- Wiktorze! – krzyknęłam w chwili ekstazy wbijając mu paznokcie w plecy.
Mój księże nie zwolnił tylko przyśpieszył, jednocześnie zasypując moją szyję oraz dekolt gorącymi pocałunkami, przez co jeszcze mocniej potęgował niezwykłe doznanie. Nie wiem jak długo to trwało, ale było to wspaniałe przeżycie, dlatego była lekko zawiedziona gdy znów położył się obok mnie cały zdyszany, zresztą tak samo jak ja. Przytulił mnie znów mocno do siebie, a ja znów wtuliłam się w niego. Leżeliśmy tak przez chwilę cicho ze sobą rozmawiając o mało istotnych rzeczach.
- Pamiętasz co powiedziałem Ci dawno temu o tym, że powinnaś mi służyć aż 200 lat? – zapytał się gładząc moje nagie ramie.
- Zostało mi jeszcze 199 lat i 5 miesięcy – odpowiedziała całując jego piękną klatkę piersiową.
- Nigdy nie traktowałam Cię jak moją służącą, kocham cię i chcę byś była wolna i szczęśliwa, więc jeśli chcesz możesz odejść ode mnie kiedy zechcesz, chcę żebyś to wiedziała, ale nie ukrywam gdybym cię stracił moje serce pękłoby na milion kawałków.
- Naprawdę myślisz, że mogłabym cię zostawić? Po tym co dziś się wydarzyło? Oddałam ci całą siebie, czy to nie wystarczający dowód mojej miłości? – zapytałam lekko unosząc głowę.
- Wystarczający, ale po prostu chciałem żebyś o tym wiedziała – Powiedział całując mnie namiętnie.
Znów się w niego wtuliłam i cicho ziewnęłam pod nosem. Miałam nadzieję, że tego nie zauważy, ale jednak nie uszło to jego uwadze. Przytulił mnie mocniej do siebie i pogładził moje włosy.
- Jesteś zmęczona? Powinnaś się przespać – Powiedział.
- Nie mogę spać, zaraz powinnam wracać do swojego pokoju – odpowiedziałam czując jak coraz mocniej kleją mi się oczy.
- Śpij słodko, skarbie – powiedział całując mnie w czubek głowy.
Gdy się obudziłam, leżałam głęboko w jego ramionach, spojrzałam w okno i zobaczyłam, że słońce jest już wysoko. Wtedy przypomniałam sobie, że powinnam wracać, ponieważ niedługo miał zacząć się obchód i będę mieć kłopoty jak szefostwo nie znajdzie mnie na posłaniu. Ostrożnie zaczęłam próbować się wyrwać z uścisku Wiktora, ale nie było to zbyt bo trzymał mnie dość mocno. Już prawie mi się udało, ale niestety obudziłam go.
- Co się dzieję? – mruknął zaspanym głosem.
- Nic, śpij dalej – powiedziałam wstając z łoża. Od razu poczułam nie przyjemny chłód na całym ciele.
Wiktor oparł głowę na ręce, po czym uniósł pościel, by zachęcić mnie do powrotu.
- Nie wiesz, że to nie ładnie uciekać od swego księcia? – zapytał z dość dwuznacznym uśmiechem –Chodź do mnie.
- Przykro mi, ale muszę wracać już do siebie. Zaraz zacznie się obchód – powiedziałam rozglądając się za ubraniami.
- Jedyne miejsce gdzie musisz wrócić to w moje ramiona, choć nie ukrywam że w tym świetle wyglądasz kusząco – powiedział i dopiero wtedy zorientowałam się, że promienie słońca idealnie oświetlają moje ciało.
Odwróciłam się do niego plecami i podeszłam do okna. Zadrżałam gdy przez lekko uchylone okno poczułam zimne powietrze na nagiej skórze. Wtedy poczułam rękę Wiktora na swojej tali. Stanowczym ruchem przyciągnął mnie do siebie, po czym objął mnie ramionami zanurzając twarz w mych włosach.
- Naprawdę muszę już iść – szepnęłam czując jak jego ręce przesuwają się znacząco po moim brzuchu.
- Jesteś zimna, wracajmy do ciepłego łoża, gdzie odpowiednio się tobą zajmę – powiedział dość mocno, ale i czule zaciskając dłonie na moich nagich piersiach.
- Wikto… - moje słowa przerwał mój jęk.

Nagle wziął mnie na ręce i ponownie ułożył wśród miękkiej pościeli. Chciałam znów zaprotestować, ale wtedy jego język delikatnie mnie uciszył…

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Różowa parasolka

Pamiętam tamten dzień jakby to było wczoraj. Żar lejący się z rozpalonego nieba, na którym nie było ani jednej chmurki. Skąpo ubranych pasażerów wsiadających i wysiadających z pociągów. I tą różową parasolkę, niesioną dumnie ponad głowami innych ludzi. Nie mogłem zrozumieć czemu ktoś w pogodny dzień przyniósł ze sobą parasol i to jeszcze w tak opłakanym stanie. Obserwowałem go dość długo, aż wreszcie wśród tłumu ujrzałem jego właścicielkę. Była to młoda i zadbana kobieta, która z utęsknieniem wpatrywała się w drzwi pociągu. Pasażerowie powoli zaczęli upuszczać maszynę, a ona patrzyła na nich z taką wielką nadzieją w oczach, że nawet stąd mogłem ją dostrzec. Oni, jednak mijali ją zupełnie jakby była nieistotnym fragmentem ich świata, który staną im na drodze. Nikt do niej nie podszedł. Nikt nie podał jej dłoni na przywitanie. Gdy tylko drzwi zatrzasnęły się za ostatnią osobą jej głowa opadła w dół, a iskra nadziei w oczach zgasła. Powoli zamknęła parasol, po czym wolnym krokiem odeszła.
 Na kogo czekała? Czemu ten ktoś nie przyjechał? Czemu nosi ze sobą tą głupią parasolkę? – Te myśli krążyły po mojej głowie i nie dawały spokoju. Dzień za dniem zastanawiałem się, czy ten ktoś wreszcie odwiedził tę kobietę, aż tydzień później ujrzałem ją ponownie. Znów niosła różową parasolkę nad swoją głową, z tą samą nadzieją w oczach obserwowała wysiadających i z tym samym smutkiem odchodziła sama. Tydzień po tygodniu, zawsze o tej samej porze, bez względu na pogodę, przychodziła na ten sam pociąg i czekała na kogoś kto nigdy się nie pojawi. Jakże chciałem wtedy podbiec i zapytać czemu to robi, ale nigdy nie starczyło mi odwagi.
Nim się spostrzegłem i ja zacząłem czekać. Czekać na ten pociąg, co przyjeżdża raz w tygodniu i na nią. Na tajemniczą kobietę z parasolką. Mnie również nie przeszkadzała pogoda. Nieważne czy był upał, deszcz czy śnieg, stałem i czekałem by zobaczyć wysoko uniesioną parasolkę. Pewnego dnia rozpętała się okropna ulewa oraz wichura, każdy w taki dzień wolałby siedzieć w ciepłym pomieszczeniu, ja zaś musiałem wyjść. Byłem już całkowicie przemoknięty, więc ucieszył mnie jej widok, gdy punktualnie stawiła się na spotkanie z pociągiem. Gdy tylko ten odjechał niszcząc jej nadzieje, podmuch wiatru wyrwał jej parasol.
- Zaczekaj! – Krzyknęła próbując go złapać.
Wiatr nie usłuchał jej, tylko poniósł parasol wprost pod moje stopy. Ostrożnie podniosłem go, zupełnie tak jakbym trzymał w dłoniach wspaniały skarb.
- Dziękuję!
Spojrzałem na nią. Stała tuż obok, z gasnącą nadzieją w oczach. Wręczyłem jej ten nieszczęsny parasol z mizernym uśmiechem na ustach.
- Paskudny dzień – Mruknąłem – Może zechcę pani napić się gorącej kawy?
Może to nie był najlepszy tekst, ale nic innego nie przychodziło mi na myśl. Chciałem wreszcie poznać odpowiedź na dręczące mnie pytania, ale przecież nie mogłem zapytać o to tak wprost.
Siedząc już w kawiarni na dworcu, kobieta spojrzała na postawiony w kącie parasol. Uśmiechnęła się do niego, zupełnie jakby przypomniała sobie jakieś miłe wspomnienie.
- Wtedy też tak lało – Powiedziała cicho nie spuszczając z niego oczu – Ja i mój narzeczony kupiliśmy go w sklepie z zabawkami, gdyż na nic lepszego nie było nas stać. Czyż nie o to chciał mnie pan spytać?
Zrobiło mi się trochę głupio, jednak pozwoliłem jej dokończyć. Być może chciała wreszcie zwierzyć się komuś.
- Ten parasol – Dodała – Widział większość naszych wspólnych chwili. Zawsze gdy nosiłam go ze sobą w tłumie, on szybko mnie odnajdował dzięki temu różowemu kolorowi. Pewnego dnia powiedział, że musi wyjechać. Obiecał wrócić za tydzień o trzynastej– Jej ręce zadrżały – A zawsze dotrzymywał obietnic…
Na to wyznanie moje serce stanęło. Obserwowałem ją co najmniej od dwóch miesięcy, a ona czekała na niego jeszcze dłużej, tylko od kiedy? Jak wielka musiała być jej miłość by co tydzień przychodzić w to miejsce i czekać z wytęsknieniem na ukochanego?
- To już trzy lata – Odpowiedziała zupełnie jakby czytała w moich myślach.
Co za niezwykła determinacja i nadzieja musiała nią kierować. Każdy by już zapomniał, zrezygnował, ale nie ona. Tak właśnie zaczęła się nasza długa przyjaźń. Spotykaliśmy się często, zwłaszcza na peronie, gdzie stojąc razem, czekaliśmy na przyjazd jej narzeczonego. Może było to zabawne lub nienormalne, jednak tamte chwile, spędzone pod różowym parasolem, wspominam najlepiej ze wszystkich.
Wszystko, jednak skończyło się gdy dostałem telefon z centrali. Musiałem jak najszybciej pojechać do zepsutego pociągu. Zrozpaczony wizją, że dziś nie spotkam się z przyjaciółką wsiadłem w samochód i udałem się na miejsce zdarzenia. Uwijałem się najszybciej jak potrafiłem byle tylko zdążyć na czas, na szczęście usterka nie była zbyt poważna i szybko się z nią uporałem. Spojrzałem na zegarek, wciąż jeszcze miałem czas. Niewiele myśląc postanowiłem wrócić na stację pociągiem, gdyż ten jechał o wiele szybciej niż samochód. Całą drogę zerkałem na zegarek z wielką nadzieją, że uda mi się dotrzeć na miejsce o umówionej porze. Gdy tylko drzwi otworzyły się wyskoczyłem z pociągu wprost na nią i jej różową parasolkę.
Spojrzała na mnie, wzorkiem tak gorącym i pełnym nadziei, dokładnie w tej samej chwili gdy zegary na stacji wybiły trzynastą. Patrzyliśmy na siebie nie mogąc wypowiedzieć ani słowa. Wtedy uczynny wiatr wyrwał z jej rąk różową parasolkę i uniósł wysoko w górę. Nawet nie obejrzeliśmy się za nią.
- To byłeś ty – Szepnęła cicho , kładąc głowę na moim ramieniu – Ten na którego czekałam…
- Pewnie na kogoś czeka – Pomyślałem.

sobota, 9 kwietnia 2016

Coś o mnie ;)

Hej! Wiele osób prosiło mnie o założenie bloga, no to zakładam ;). Będę zamieszczać tutaj moje opowiadania, oraz fragmenty książek, które być może kiedyś uda mi się wydać. Część opowiadań będzie pochodzić z strony same-quizy i na potrzebny bloga zostaną one nieco przerobione. Między innymi pojawią się imiona głównych bohaterów + opisy ich wyglądów, oraz narracja zostanie zmieniona na 1 osobową. Od razu pragnę przeprosić za wszystkie błędy, niestety robię ich sporo, ale staram się je poprawiać. Jeśli jakieś zauważysz pisz śmiało! Walczę z błędami od dłuższego czasu, chodzę na zajęcia, ale niestety ciągle je popełniam :<. 

No to teraz coś o mnie. Co by tu napisać, no więc jestem dziewczyną :). Pewnie nikt się nie domyślił... A tak serio mam już 21 lat (tak wiem stara jestem) i obecnie studiuję we Wrocławiu na Uniwersytecie kierunek związany z pisaniem, gdyż pisanie książek jest moim największym marzeniem. Piszę od dziecka, a właściwie odkąd nauczyłam się pisać. Od zawsze miałam bujną wyobraźnie i uwielbiłam dla zabicia czasu stworzyć coś w swojej głowie. Zaczęło się od tego, że jako małe dziecko zobaczyłam Czarodziejkę z Księżyca, która bardzo mnie urzekła. Niestety rodzice zabronili mi ją oglądać, więc sama zaczęłam wymyślać przygody Usagi, później całkowity plagiat przerodził się w inspirację. Wymyśliłam własną opowieść o czarodziejkach, którą tym razem napisałam na komputerze. Ta wersja nie zachowała się, czego strasznie żałuję bo fajnie by było móc przeczytać tekst, który napisało się w wieku dziewięciu lat i się z niego pośmiać. Później przestałam pisać, nie wiem z czego to wynikało, ale jakoś nie miałam weny, ani pomysłów. Do pisania wróciłam po kilku latach, gdy kończyłam gimnazjum. Odpaliłam wtedy stary komputer i znalazłam moje pierwsze próby w tworzeniu tekstów. Śmiałam się z tego kilka godzin, a potem przypomniało mi się jaką radość sprawiało mi pisanie i tak jakoś znów zaczęłam pisać i piszę po dziś dzień. Brałam kilka razy udział w konkursach, jednak były to małe konkursy międzyszkolne lub regionalne. Także nie mam na koncie jakiś wielkich sukcesów w pisaniu, ale to mnie nie zraża bo kocham to co robię. Czemu nigdy nie próbowałam pisać na jakieś większe konkursy? Z kilku powodów:
1. Nie lubię, gdy ktoś narzuca mi temat opowiadania. Lubię pisać "prosto z serca" to co akurat mi się podoba. Dlatego wiele konkursów odrzucam, bo zwyczajnie nie jestem wstanie wymyślić nic ciekawego na zadany temat.
2. Błędy, błędy. Jak już wcześniej wspomniałam robię masę błędów ortograficznych oraz składniowych. Walczę z tym i nie zamierzam się poddać! Chodzę na specjalne zajęcia, wybrałam takie studia by jak najlepiej nauczyć się pisać i wreszcie zwyciężyć moją walkę z koszmarnymi błędami!
3. Ograniczenie w stronach. Wiele konkursów oczekuje krótkich tekstów, najczęściej 2-3 stron, a ja jakoś wolę pisać długie opowiadania... a raczej książki. Raz jak wzięłam się za pisanie 20 stronicowego opowiadania to zamiast tych 20 wyszło mi 155 stron i jest to dopiero połowa!

Pozdrawiam
Cadie!