To nie była prawdziwa walka, było to raczej zwykłe... granie na
nerwach, a raczej na zmysłach, by rozgrzać je do granic możliwości, by to
uczucie było jeszcze bardziej namiętne, ale do cholery, Raven działał na mnie
niesamowicie, zwłaszcza, gdy zgrywała niedostępną.
Jej ciało zadrżało, gdy wyczuła mój ostry i przyjemny oddech tuż
koło ucha, ja również chciałem się z nią lekko podrażnić i rozkoszować się
każdą chwilą. Zabiła mego brata, więc musiała zostać ukarana.
- Jesteś moja, Raven. - szepnąłem wprost do jej ucha.
Zamierzałem ją posiąść tutaj, teraz, bez pośpiechu, ale namiętne i
stanowczo. Chciałem słuchać jej uroczego głosu i przyśpieszonego oddechu, czuć
jej paznokcie, które wbijają się w me obnażone plecy, przy każdym mocniejszym
ruchu mych bioder. A przede wszystkim chciałem słyszeć, jak tej nocy
głośno i wyraźnie krzyczy moje imię, tak by cały świat wiedział, że jest moja,
tylko moja.
Złapałem ją stanowczo za włosy i pociągnąłem za nie, westchnęła,
gdy zbliżyłem usta do jej długiej szyi. Przez chwilę drażniłem jej skórę
gorącym oddechem, by dopiero później musnąć ją wargami, wpierw delikatnie ale
coraz bardziej stanowczo, aż zacząłem ją przygryzać. Jej nogi zatrzęsły się pod
nią, a mi sprawiło to radość, to jak działa na nią mój dotyk, jak się mu oddaje
czekając aż wypieszczę dokładnie każdy centymetr jej ciała, ale ja chciałam to
robić powoli, żeby szalała z rozkoszy.
Przesunąłem opuszkami palców wzdłuż jej odsłoniętej szyi, aż
zatoczyłem koło w okół zagłębienia między szyją,a klatką piersiową. Stamtąd
droga była już łatwa, zsunąłem dłoń jeszcze niżej.
Wygięła plecy w łuk, gdy dość stanowczo złapałem przez materiał
jej pierś, chyba nie spodziewała się , że zrobię to tak agresywnie. Spojrzała
na mnie i już wiedziałem, że zaraz zacznie się włączać do akcji, gdyż nigdy nie
umiała tylko się poddawać, chciała mnie zdominować! Mnie! Ale nie, dziś zdobyła
władze Xarga, więc muszę ją jej odebrać, pokazać, że to ja noszę w tym związku
spodnie, więc dziś pokaże jej co znaczy zadrzeć z silnym i potężnym władcą
demonów.
Wyciągnęła dłoń i silnym szarpnięciem wyswobodziła się z mego
uścisku, w pierwszej chwili myślałem, że spróbuje uciec, ale nie, ucieczka
nigdy nie była w jej stylu. Teraz ona wplotła palce w me włosy i pociągnęła za
nie. Była dużo mniejsza, więc nie mogła dosięgnąć mych ust, dlatego tylko
ucałowała mnie tuż pod szyją. Zamknąłem oczy, pozwalając jej, by chociaż
chwilkę mogła nacieszyć się chwilą, zanim na własnej skórze przekona się o mojej
potędze.
- Ciekawe czy to ci się spodoba - mruknęła zawadiackim tonem
łapiąc mnie ze wszystkich sił, za mą umięśnioną pierś.
Wyglądała na zawiedzioną, że nie zareagowałem w jakikolwiek
sposób. Spojrzałem na jej wielce zawiedzioną minę i nim zdążyła spróbować tego
ponownie pochyliłem głowę. Wbiłem się głęboko w jej usta bawiąc się jej
językiem, gdy ta zarzuciła mi na szyję ramiona, pozwalając mi wbić się jeszcze
głębiej.
Powoli zjechałem dłonią wzdłuż jej tali, pupy oraz soczystego uda,
aż zatrzymałem się na jej kolanie. Próbowała protestować, lecz nie miała
żadnych szans z moją stanowczością, zmusiłem ją żeby owinęła nogę wokół mego
biodra. Teraz mogła wyraźnie poczuć, jak bardzo jej pragnę.
Zacisnąłem wokół jej wiotkiego ciała me ramiona i zdałem sobie
sprawę, że schodzi ze mnie napięcie, że właśnie trzymam ją w swych ramionach,
żywą, ciepłą, moją. Całą. Co ona do cholery mi zrobiła, czemu tak bardzo mi na
niej zależy?!
Cofnąłem usta, ale nie wypuściłem z mych objęć. Oddychała ciężko,
a gdy otworzyła oczy znów lekko przygryzła wargi. Znów coś planowało, ale o
nie, nie, teraz ja miałem wobec niej ciekawsze plany. Nim zdążyła cokolwiek
zrobić, obróciłem ją błyskawicznie, tak że moje ręce znalazły się pod jej
pachami, a plecy przywarły do mego umięśnionego torsu. Złapałem za skrawki
materiału i pociągnąłem. Nie stawiał żadnego oporu, po prostu rozerwał się
opadając strzępami wokół naszych stóp.
Uśmiechnąłem się zaborczo widząc jej dwie obnażone piersi, które
aż domagały się mego dotyku, które już nie mogły się go doczekać. Raven również
nie protestowała, czekała aż poczuje na swej delikatnej skórze me szorstkie od
miecza dłonie, które niegrzecznie zaczną ją pieścić.
- Jak to jest - zapytałem wydłużając tą chwilę - Że ktoś tak silny
jak ty, może być jednocześnie tak delikatny?
Zmarszczyła dość uroczo nosek. O tak, lubiłem się z nią drażnić.
- Nie dener... Azazel - wyjęczała me imię szybciej niż się
spodziewałem.
Rozwarła zalotnie usta, czując me silne dłonie na jej miękkich
piersiach, które pieściłem powoli, ale i stanowczo, jednocześnie wbijając ostry
wzrok prosto w jej twarz, która unosiła się czystą rozkoszą. O tak Raven,
jesteś moja, tylko ja mam prawo do ciebie.
Złapała mnie za dłonie i zmusiła, bym jeszcze mocniej przywarł do
jej ciała. Przypomniałem sobie wtedy tamtą noc, gdzie jako kruk podziwiałem ją
przez okno, przypomniałem sobie jak pragnąłem stanąć za nią, zanurzyć twarz w
jej lokach i zbadać jej ciało, a oto teraz stała ona w mych ramionach, a ja
zaciskałem zachłanne ręce na jej obnażonych piersiach i wiedziałem, że na tym
wcale się nie skończy.
Lecz wtedy wyrwała się, złapała mnie za ramie i przerzuciła przez
siebie. Zawsze zapominałam jak cholernie szybka była. Nim się spostrzegłem
usiadła na mnie, owijając nogi wokół mych bioder, lekko krępując moje ruchy. Do
tego jej piersi kusząco się zakołysały.
Wyciągnąłem ręce, żeby za nie złapać, lecz ona pacnęła w nie swymi
dłońmi.
- Gdzie z łapami! - krzyknęła - Co my tu mamy...
Jej dłonie wśliznęły się przez mój mundur i zaczęły dokładnie
ugniatać moje twarde mięśnie. Tym razem ja cicho zamruczałem z aprobatą,
pozwalając jej, żeby powoli mnie rozebrała. Gdy już mój tors był cały okryty
pochyliła się, żeby muskać ustami każdy z mych mięśni, powoli i zmysłowo.
Czułem jak krew uderza mi do głowy i jeszcze w inne miejsca, mogłem nie
wytrzymać, lecz umiałem trzymać pożądanie na wodzy, tym bardziej, że bardzo
chciałem przeżyć tą chwilę razem z nią. Do tego jeszcze jej odsłonięte
piersi co chwila muskały me ciało, doprowadzając je do szaleństwa.
Poderwałem się łapiąc ją w pasie, a jednocześnie chowając twarz w
jej dekolcie. Zaśmiała się uroczo, łapiąc za me włosy i przyciskając jeszcze
bliżej siebie. Czułem jej ciepło, bicie serca i przez chwilę przeszedł mnie
dziwny dreszcz, gdy przypomniałem sobie, jak jej ciało leżało bez ruchu... a
potem pamiętałem tylko, że się ocknąłem, gdy ona cała i zdrowa mordowała mego
brata w iście bestialski sposób.
- Tak - powiedziałem przez przypadek na głos - Ty będziesz mą
królową.
Jej dłonie przesunęły się po mych biodrach i zatrzymały na
spodniach. Zaczęła walczyć z zamkiem, gdy ja obsypywałem jej ciało tysiącem
pocałunków i milionem pieszczot. Gdy w końcu zamek odpuścił, złapałem ją w
biodrach i uniosłem w górę, gdy moje spodnie swobodnie opadły na ziemię. Owinęła
się mocno nogami, wokół moich bioder, choć zupełnie niepotrzebnie, i tak bym
jej nie puścił.
Przyparłem ją do marmurowej kolumny dając jej jasno znać, że ja
tutaj rządzę, po czym złapałem za jej spodnie i jednym prostym ruchem
rozerwałem je na strzępy. Gdy dotarło do niej, że jest całkowicie zależna ode
mnie, spróbowała się wyrwać i stać panią sytuacji, ale nie dziś. Dziś była
moja.
Uśmiechnąłem się, gdy wbiła głęboko pazury w moje twarde plecy.
- Azazel! - krzyknęła, a jej rozkoszny głos odbił się echem wśród
pustych ścian.
Przywarłem mocno do jej rozpalonego ciała, rozkoszując się tą
chwilą. Czułem się, jakbym znów mógł ją mieć po raz pierwszy, zawsze tak się
czułem. Dwa ciała złączone razem, stające się jednym, jednym ciałem, jednym
rytmem. Zastygłem w bezruchu rozkoszując się jej rozpłaszczonymi piersiami na
mym twardy torsie, nogami ciasno owiniętymi wokół mego pasa oraz rękoma
boleśnie wbijającymi się w moje plecy, ale wcale mi to nie przeszkadzało wręcz
przeciwnie. Uniosłem lekko twarz, żeby dokładnie widzieć każdą zmarszczkę na
jej buzi, gdy będzie przezywać czystą rozkosz.
Spojrzała na mnie wzrokiem pełnym agresji, ale także miłości.
Uśmiechnąłem się, ruszając powoli biodrami. Otworzyła subtelnie usta, wydając z
nich cichy jęk.
- Dziś - powiedziałem czując pot spływający mi z karku -
Udowodniłaś tym idiotom, że jesteś królową, czy tego chcą czy nie. I coś mi się
zdaje, że nikt teraz nie śmie tego kwestionować.
Roześmiała się, żeby po chwili wyciągnąć głowę w kierunku moich
ust. Z wielką ochotą przywarłem do nich tłumiąc jej coraz głośniejsze jęki,
które zwiększały się wraz z pracą mych bioder. Na demony jak ona na mnie
działała!
Tak to było to. Trzymając w mych silnych ramionach jej wątłe
ciało, które reagowało na każdy mój ruch, czułem, że nic więcej do szczęście mi
nie trzeba. Tylko ona, blisko, ale z drugiej strony czułem też inną potrzebę.
Chciałem żeby świat padł jej do stóp, chciałem by była królową u mego boku, by
nosiła piękne suknie, by przygryzała wargi torturując swych poddanych. Jak
śmieje się władczo.
Wtedy przez chwilę zobaczyłem obraz. Zobaczyłem Raven jak siedzi
na tronie z wysoką uniesioną głową w pięknej krwistoczerwonej i złotej kreacji,
która uwydatnia jej kształty. Jak siedzi i wydaje rozkazy, a wszyscy w koło
biją przed nią pokłony, jak boją się, gdy wykonuje gest ręką. A obok siedzę ja,
z koroną króla piekieł na tronie i trzymam rękę na jej brzuchu. Czuję jak
rośnie tam mój syn, syn równie potężny co jego matka...
Obraz rozmył się, gdy usłyszałem jej głośny krzyk rozkoszy.
Zamarłem przezywając tą chwilę razem z nią w mych ramionach. Przez chwilę cała
drżała z wysoko uniesioną głową, do tego czułem jak krew spływa po mych
plecach. Również krzyknąłem czując otaczającą nasz przyjemność. Po chwili
zawisła w mych ramionach jak szmaciana lalka, jak delikatna istotka. Kto mógłby
przypuszczać, że w tak małym ciele może siedzieć tyle agresji i pasji do
zabijania.
- Więc to jest ten twój sposób zdobywania władzy? - usłyszałem jej
głos koło ucha - Posiadłeś mnie, więc nie jestem już władczynią III kręgu?
- Obawiam się, że nie - przyznałem, nawet na chwilę nie
wypuszczając jej z objęć.
Spojrzała na mnie z lekkim wyrzutem, ale mimo to ujęła mą twarz w
dłonie i przeczesała czarne kosmyki do tyłu.
- Szkoda - mruknęła, ale bez jakiegoś przekonania - Nie jest ci
ciężko?
Prychnąłem pod nosem, nie było mi ciężko, a tym bardziej nie byłem
zmęczony. Miałem wobec niej palny na jeszcze dłużej, ale nie tutaj, tutaj nie
było odpowiednie miejsce na to, co chciałem z nią zrobić, dlatego z dziecinną
łatwością przerzuciłem ją przez ramię.
- Hej! Postaw mnie! Au!
Uderzyłem ją lekko w odsłonięty pośladek, który był całkiem
przyjemny w dotyku. I nie robiąc sobie nic z tego, że zaczęła rzucać się na
wszystkie strony i machać nogami jak szalona, zacząłem nieść ją na wyższe
piętro.
- Postaw mnie ty gołodupcy, bo nie ręczę za siebie!
Złapała mnie za włosy, więc znów dałem jej głośnego klapsa w
jędrny pośladek, ale nie po to żeby się uspokoiła. Zupełnie nie po to.
- Ciebie to bawi?! Naprawdę! Jak dziecko!
Wszedłem do pierwszej lepszej komnaty, która okazała się niczego
sobie, przede wszystkim miała wielkie łoże z baldachimem wprost idealnie
nadające się na to, co chciałem zrobić z tą złośnicą. Niewiele myśląc zrzuciłem
ją wśród miękkich poduszek. Oczywiście od razu się poderwała do ataku, ale
byłem szybszy.
Złapałem za jej nogę i wbiłem się ustami prosto w zagłębienie
między łydką, a udem, po którym przejechałem ręką. Szarpnęła się, ale na darmo,
złapałem jej drugą nogę i raz jeszcze klepnął ją w tyłek.
- Powiedz, co byś chciała? - zapytałem nie przestając całować jej
długiej nogi, którą musiałem mocno trzymać, żeby nie uciekła.
- Co?! - oparła się na łokciach i spróbowała obrócić w tył, lecz
pchnąłem ją lekko, by znów wpadła wśród poduszki.
- Złota biżuteria, piękne suknie, drogie miecze - mówiłem między
pocałunkami stopniowo kierując się jeszcze wyżej, aż dotarłem do jej pośladka
na którym była odbita moja duża, męska dłoń.
Niewiele myśląc zacząłem obdarowywać go pocałunkami.
- Dostaniesz co zechcesz - mruknąłem.
- Nie chcę niczego, czego nie zdobędę własnymi siłami.... Ach!
Wygięła plecy w łuk, gdyż nie była w stanie nic więcej powiedzieć.
Zaczęła się wiercić próbując uciec od mych pieszczot, ale wiedziałem, że
sprawiam jej przyjemność, a ona wiedziała, że nie zdoła nigdzie mi się wymknąć.
A ja cóż... już niedługo zamierzałem sprawić, że prawdziwa korona
błyśnie na jej skroni. Zamierzałem wziąć ją za żonę, więc miałem wszelkie prawo
do jej ciała, każdego skrawka i tylko ja miałem prawo mieć ją. Nikt nie ośmieli
się odebrać mi tego czego pożądam, tego co kocham.
- Jesteś okropny - powiedziała, gdy przywarłem do jej rozgrzanego
ciała i objąłem ramionami.
- Doprawdy...
Zacząłem powoli całować ją wzdłuż linii kręgosłupa, jednocześnie wypychając
dłoń między jej uda, spróbowała je instynktownie zacisnąć, ale było za późno.
Mruknęła cicho, jak kotka, choć nóg wcale nie rozsunęła. Całowałem dokładnie
każdą kostkę kręgosłupa, jednocześnie badając dłońmi jej rozpalone i mokre od
potu ciało, aż nagle natknąłem się na zgrubienie na jej miękkich plecach.
Podniosłem wzrok, żeby zobaczyć dość starą bliznę po bacie.
- Kto się ośmielił, tak zbesztać ciało mej królowej - zapytałem
sunąc opuszkami palców po bliźnie.
- Ten którego trzymasz w swym lochu, mój królu - odparła gdzieś z
poduszek, leżała dość posłusznie jak na nią oddając się mym pieszczotom.
- Zapłaci za to - mruknąłem muskając ustami jej bliznę, po czym
znów wróciłem do linii kręgosłupa.
- Tak - powiedziała z aprobatą - Gdyby nie przyjazd twego brata
już dawno byśmy go ukarali, już dawno byśmy się z nim zabawili...
Gdy ustami dotarłem do miejsca, gdzie plecy tracą swą szlachetną
nazwę uniosłem się w górę i obróciłem Raven na drugą stronę. Spojrzała na mnie
roześmianym wzrokiem, po czym przejechała językiem po ustach, tak jak lubię.
- Co się odwlecze to nie uciecze, miałem dość sporo czasu, żeby
wymyślić dla nich odpowiednią karę.
Złapałem ją za biodra, jednocześnie przyciągając bliżej siebie,
żeby stanowczo rozsunąć jej nogi. Nie stawiała oporu, pragnęła mnie, tak jak ja
ją.
Rozłożyła ramiona kierując ku mnie dłonie, a ja ochoczo wziąłem ją
w swoje ramiona. Marząc byśmy stali się jednym już na zawsze.